niedziela, 1 marca 2015

Księga 6

Patrzyłam chwilę na Erika, czekając na jego odpowiedź, po czym się odezwał.
- no bo, będziesz musiała mnie przytulić, przed tą piosenką, tak kazała pani profesor..
.- aha, spoko, jakiś problem.?
- n-nie, żaden - lekko się zarumienił, dobra dziwne


Po przedstawieniu

Zeszliśmy ze sceny, pierwsze co zrobiłam, to zmyłam kolor z włosów, aby nie musieć potem tego robić, wśród widowni, jak patrzyłam, chciałam każdą osobę spróbować, po kawałeczku, ale się jakoś opanowałam, jakoś, jednak, poprawiło mi humor to że widziałam, tam kasa, lysa, kena i o dziwo Rozalię, i dziewczyny z klasy, tak, zapamiętałam, nie chwila, tu była chyba cała ta klasa.! Nawet chyba widziałam nauczycielkę, czyżby przyszli z klasą obowiązkowo.? No nie wiem, ale wiem, ze jak to zwykle, dorośli, będą krzyczeć, ze mnie w szkole nie było,a le miałam powód.! Po pierwsze, nie potrafiłam opanować, głodu. A po drugie, nic nie wiedziałam, i nie potrafię pisać w języku polski, tak więc, hmm... Nie będę chodziła do szkoły.! tak, chciałbym, fajnie by było, ale ojciec kasa, chyba nie da mi za wygraną, o wiem.! Nie wolno chodzić do szkoły w takich włosach.! A nie, przecież nie jedna osoba tam ma kolorowe włosy, to, no to, nie mogę mieć takich oczu, racja.? A nie, dostanę te okropne soczewki, jezu nie mam pomysłu.! No to, o! nie, nie, nie można chodzić do szkoły na głodniaka.! Tak, tak.! To jest moje wytłumaczenie.! O nie.! Jak ja mam się schować przed klasą.?! Za późno, już podbiegła do mnie, nauczycielka, i złapała za ręce po czym powiedziała
- Katie, tak pięknie wam to wyszło.!
- dziękuję... - podszedł do mnie Erik, z Wiktorem, a pani na nich spojrzała
- ten tu jest twoim chłopakiem.? - zapytała mi do ucha, wskazując na Erika, zareagowałam, wkurzonym głosem
- proszę pani, ja nie mam chłopaka, a po za tym, ja go nie na widzę.!
- a, no dobrze, przepraszam, ale i tak wystąpiłaś pięknie, masz cudowny głos, jeszcze z tym upiorem w operze, cudo.! - krzyknęła po czym podeszła do klasy, mówiąc że mogą się przywitać, po czym podeszła do mnie Roza, i złapała za ręce, i piszczała
- to było cudowne.!!! Ja bym tak fałszowała że szyby by się wybiły.! No i fantastyczne włosy.!
- no wiesz, to jeszcze nic, to jest tylko śpiew... - uśmiechnęłam sie niepewnie
- no co ty nie gadaj.! Dzisiaj idziesz do mnie.! musisz uzupełnić ćwiczenia i muszę z tobą poważnie pogadać.! Przyjedzie po ciebie lys, bo wie gdzie ja mieszkam..tak więc za dwie godziny.!
I odeszła, dalej inne osoby mi gratulowały, po czym sie rozeszliśmy, wracałam do domu z Edem, bo kas był z klasą, a Erik musiał zostać na lekcjach, Edmund, z tego co sie dowiedziałam przez ostatni tydzień, nie pracował w policji czy coś tylko nadal służył królewskiej rodzinie, czyli Erikowi, dlatego pani wybrała go na księcia w teatrze, no ale, jest jego tak jakby mentorem, opiekunem, przyjacielem, no po prostu pilnuje go żeby nie zrobił głupich rzeczy, w teatrze wystąpił z własnej woli, ponieważ poprosiła go o to pani Glorin. Cieszyła mnie myśl, że on już nie cuchnie, aż tak. Podjechaliśmy pod mój dom, po czym, zaczęłam się zastanawiać, ile zostało mi czasu aż przyjedzie po mnie lys, i ciekawe czy się w ogóle na to zgodził. Usiadłam na sofie, po czym zauważyłam ze nie ma nikogo w domu, oprócz mnie i Eda który robi sobie kawę, podeszłam do niego, po czym on się na mnie patrzył, takim zdziwionym wzrokiem, wzięłam od niego kubek, z kawą, która pachniała zadziwiająco, po czym upiłam łyk, a on się na mnie gapił, nie wzrokiem typu "oddaj mi moją kawę" tylko coś w stylu zahipnotyzowania, po czym się odezwał...
- yyy, dlaczego to pijesz.?
- bo ładnie pachnie i ładnie smakuje
- ale ty nie jesz a ni nie pijesz nic, po za ludzką krwią....no i nie jesz nic po za ludzkim mięsem....
- ale to mi smakuje... - upiłam łyk, po czym dodałam - ale ty pijesz mocną kawę... - spojrzałam na pyszny napój po czym sie odezwałam ponownie - czemu ty się na mnie tak gapisz.? - popatrzyłam na niego, a on sie chyba zarumienił, po czym odwrócił wzrok, i mówił, nie patrząc na mnie
- nie wiem - mówił cicho, choć słyszalnie - od tak
- wiesz jak łapałam większość mężczyzn z wiosek.? - odwrócił twarz z ogromnym znakiem, zapytania, po czym się odezwał.
- nie zastanawiałem sie nad tym.... - wziął sobie drugą kawę którą zrobił, po czym ją pił..
- dzięki zauroczeniu - o mal nie wypluł kawy, i spojrzał na mnie a ja oparłam się obok niego na blat - szybko się we mnie podkochiwali, po czym łatwo mi szło zaprowadzić ich w krzaki, a potem przejść do rzeczy....nie raz miałam przy tym miłe chwile...ale w końcu się kończyły, gdy się przeciął albo był agresywny, jednak, dzisiaj, to był szalony dzień, a właśnie, zapomniałam ściągnąć soczewek... - już miałam iść do łazienki to zrobić, gdyby nie rękę Eda, która mnie zaskoczyła, bo on był ciepły, wręcz gorący
- nie ściągaj ich, tak ci lepiej.... - odezwał sie niepewnie, po czym odwróciłam się do niego, i odezwałam
- i pomyśleć że mówi to osoba, która nazywała mnie zwierzakiem, lub potworem....
- wtedy cię nie znałem, ani tego świata
- świat jest wielki, więc go nie lekceważ... - pogroziłam mu palcem, ponownie opierając się o blat, blisko nie go, aż dostał ciarek, po czym na mnie spojrzał
- jezu, ale ty jesteś teraz zimna.! jak lód.!
- a ty gorący jak lawa... - lekko sie zaczerwieniłam.
Dzięki bogu, że on tego nie widzi, po czym on sie również zarumienił, a ja podeszłam do niego, na przeciwko, patrzył na mnie, a ja odstawiłam jego kubek, i swój, podeszłam do niego, po czym oparłam się o jego tors, mówiąc, straszliwym głosem, chyba pożądania, jezu co ja robię.?
- jesteś taki ciepły, jak William - czy ja naprawdę to powiedziałam.? - ale nadal dziwnie pachniesz - dodałam po chwili namysłu, gdy ja opierałam sie o jego tors, on zastanawiał sie co zrobić z moimi rękami, dodałam - połóż ręce na mnie, jesteś taki cieplutki - dodałam jeszcze bardziej wtulając sie w jego tors, on posłusznie wykonał moje polecenie, a ja, nie wiem czemu, przyległam do niego swoim ciałem, po czym powiedziałam cicho, tylko do siebie, no a przy najmniej tak chciałam - ciekawe co się stało z Williamem.....
- yyy, długo masz zamiar tak sie przytulać.? - odpowiedział z zdziwieniem w głosie, a ja się nie oderwałam tylko, bardziej przybliżyłam, podnosząc głowę, gdy na niego spojrzałam, miał rumieńca, odezwałam się cicho
- do puki, nie odpocznę, i lekko sie nie ogrzeje, mówiłam już że jesteś cieplutki.? - patrzył na mnie tak dziwnie, jak by chciał coś zrobić, ale nie mógł bo sie bał, po chwili zastanowienia, nawet nie wiem dlaczego, postanowiłam zrobić coś, po czym zniknąć, tak więc, powiedziałam cicho. - przypominasz mi Willa
Po czym lekko musnęłam jego wargi, miął ogromnego rumieńca, a ja gdy tylko, otworzyłam straszliwe oczy, czarne, pobiegłam do swojego pokoju, ugryzłam go w wargę, więc poleciała mu krew, ale była pyszna, lepsza od tej krwi króla, od każdej krwi, po chwili, zastanowienia, wyczułam w niej, ten pyszny smak, dzięki któremu mogłam zostać przy zdrowych zmysłach, to, to była krew Willa, nie, nie mogła, była w nim krew Willa, ale nie w całości, była wymieszana z krwią Eda, po chwili zastanowienia się, już nie wytrzymałam, zbiegłam ponownie na dół, zobaczyłam Eda, na kanapie, siedział, i miał opartą głowę w tył, z zamkniętymi oczami, po chwili, podeszłam do niego. Gdy otworzył oczy, stałam przed nim, gdy mnie zobaczył, lekko się zmieszał, a ja do niego podchodziłam, lekko się odsuwał ode mnie, lecz gdy miał już oparcie, wbijał się w nie. Usiadłam na nim okrakiem i patrzyłam na niego po czym oparłam głowę na jego lewym ramieniu, i powiedziałam cicho.
- daj mi więcej jego krwi - po czym lekko wbiłam się w jego szyję
- Imfa co ty.... - chciał chyba zaprotestować, lecz, gdy zaczęłam pić lekko jego krew, tak powolutku, odprężył się, i nawet mnie złapał za plecy, przysuwając do siebie, nie wiem czy dobrze usłyszałam, ale chyba nawet jęknął, po czym się opanowałam, gdy tylko, poczułam twardość pod najbardziej intymną częścią mojego ciała. Ed puścił moje plecy, i położył je na moich biodrach, przybliżając bliżej siebie, nawet odstawił głowę dna drugi bok, gdy tylko zorientowałam, się że nie robi mu to przykrości coś zrozumiałam, szybko sie od niego oderwałam, po czym pobiegłam do swojego pokoju...Gdy pomyślałam nad tym wszystkim co zaszło, nie mogłam w to uwierzyć, prawie  bym rozwaliła coś gdyby nie otwierające sie drzwi do mojego królestwa. Stał w nich Ed, podszedł do mnie, siadając obok na łóżku, odezwałam się po chwili.
- czułeś przyjemność.? - lekko się wzdrygną, ale odpowiedział nie pewnie..
- tak, jednak nie wiem dlaczego, chciałem abyś piła moją krew....
Podeszłam do regału z moimi książkami i zeszytami, po czym wzięłam jeden i podeszłam do niego, dając mu go, i siadając obok, on zaczął czytać, co było zapisane na pierwszej stornie, a było tam napisane...

Skojarzenie
Gdy wampir, lub ghoul, zaczną pić krew, ofiary i zacznie im sprawiać to przyjemność, dochodzi do skojarzenia, przez który, oby dwie osoby, będą w sobie "zakochani" jednak będzie to odczuwać tylko ofiara, gdyż wampir, lub ghoul, będą odczuwać tylko przyjemność, z picia krwi. Podczas gdy wampir/ghoul, będą się pożywiać ofiarą, będzie to odczuwanie, przyjemności, jak na przykład z, seksu, u obu osobników. Skojarzenie będzie silne, jeśli osobniki będą się spotykać, widywać, rozmawiać, będą mogły sie także porozumiewać umyślnie, gdy będzie zagrożenie.

( PS: wzięłam to z książki o wampirach, którą czytam, tak więc, nie żebym coś wymyślała;) )

Edmund, patrzył na mnie, a ja się tylko uśmiechnęłam, mówiąc, cicho, i podchodząc
- daj jeszcze tej pysznej krwi... - odezwałam sie, byłam świadoma, to mówiłam ja a nie jakaś część mnie, która nie potrafi się powstrzymać od pożądania, on lekko sie ode mnie odsunął, lecz, po chwili namysłu, gdy byłam blisko, odsunął lekko szyję, a ja miałam już wbić tam swe kły, gdy by nie to ze złapał mnie za nadgarstki, i położył mnie na plecach, byłam lekko zdziwiona, lecz, po chwili, gdy tak na niego patrzyłam, to on na mnie leżał, dosłownie, miałam głowę na poduszkach, nogi mi zwisały z łóżka, tak jak jemu, po czym powiedział do mnie, słowa
- to nie może być skojarzenie... - po czym, zbliżył się do mnie.
Pocałował mnie, i to z własnej woli, ale, to w takim razie musi być skojarzenie, bo jeżeli by nie było, to on by tylko sobie poszedł i już, jednak, on do mnie przywarł swoim ciałem, nadal trzymając moje nadgarstki, i całując, namiętnie, było w nich pożądanie, nie chciałam się opierać. Ponieważ mi też sprawiało to przyjemność, zaczęłam oddawać pocałunki, on puścił moje nadgarstki, aby położyć jedną na moim karku, zbliżając mnie do siebie, a drugą się podtrzymywać, aby na mnie nie spaść. A ja wplątałam jedną rękę w jego włosy, a drugą tak jak on dałam mu na kark i przyciągałam do siebie. Chciałam więcej, lecz nie jego krwi, tylko, go, chciałam mieć go tylko dla siebie. Nie wiem ile się całowaliśmy, ale przerwał nam osobnik wchodzący do domu, no nie lys.?! To już minęły dwie godziny, ledwo oderwałam od siebie Eda, po czym zeszłam na dół, tak to był, on wzięłam swoje buty, założyłam je, po czym podeszłam do lysa, i powiedziałam, że możemy jechać, gdy ja byłam w aucie, lys, jeszcze chyba patrzył na Eda, który zszedł na dół, po mnie, lecz wszedł, do auta, siedziałam obok, niego, całe szczęście, że było pochmurnie. Usiał obok, mnie za kierownicą, po czym powiedział...
- co wyście robili.?
- gadali
- o czym.? 
- ej, a co cie to interesuje.?
- nic, tylko, masz krew na ustach, i.... - otworzyłam szeroko oczy, po czym szybko zlizałam, pyszną krew, Eda, a on kontynuował - tak więc, "gadaliście".?
- no dobra, może nie tylko, ale, a z resztą nie ważne, skup się na drodze...
Jechaliśmy w ciszy, gdy podjechaliśmy po dom, rozy, lys mnie wysadził, po czym odjechał, mówiąc że będzie za niedługo, podeszłam do drzwi i zadzwoniłam w dzwonek, otworzyła mi dziewczyna, złapała mnie za rękę, po czym zaprowadziła do swojego pokoju, chyba, ale, z resztą, nie ważne, popatrzyłam chwilę,m na nią, pokazała mi ręką abym usiała obok niej na łóżku, tak też zrobiłam, odezwała sie.
- fajnie że przyszłaś...
- no, jakoś dałam radę, tak więc, chciałaś coś.?
- no, pogadać, poznać cię, no i poszaleć...
- dlatego zaprosiłaś mnie do domu.?
- tak
- no więc co chcesz wiedzieć
- co ubierasz na imprezę.?
- jaką zaś imprezę.?
- a no tak nie  było cie w szkole, tak więc w szkole jest impreza z okazji Halloween, za co sie przebierasz.?
- a za co mogę.?
- no, na pewno nie możesz za wiedźmę, bo ja sie za nią przebieram, o chyba ze byśmy sie przebrały za to samo, co.?
- nie, ja chyba przebiorę, się, za, wampira...
- o, świetny pomysł.! A okej, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie...
- słucham.?
- który ci się najbardziej podoba.?!
- ale co.?
- no chłopak z teatru, mi najbardziej podoba się ten który grał Nicolasa, twojego chłopaka, 
- ale ja go nie na widzę, żadem mi sie nie podoba, chociaż, dobra, co mi tam, gdyby nie lys, nadal obściskiwałabym się z Edem. - zrobiłam speszoną minę...
- z Edmundem.?! z tym ciachem nad ciachami.?
- skoro tak go widzisz...ale to był tylko przypadek.! naprawdę, nawet się nie lubimy, na dodatek, kiedyś mnie skrzywdził... - zrozumiałam ze powiedziałam za dużo
- jaką, znaliście się wcześniej.?!
- no, tak.... ej masz jakąś fajną muzykę.?
- mogę ci coś zagrać.! - wstała i oparła ręce na moich kolanach
- owszem, nie mam nic przeciwko temu...
Zaczekałam chwilę, a ona wróciła z, Safoną.?! Poderwałam sie na nogach i podeszłam do niej z ogromnym uśmiechem na ustach, mówiąc.
- masz Safonę.?!
- co? a, to są skrzypce... - a no tak pewnie zmienili nazwę.
- wybacz, ale ja nazywam je Safoną, ponieważ to ona wymyśliła skrzypce, a dokładniej smyczek...
- aha, rozumiem, ze umiesz na nich grać.?, to słuchaj, ja zagram, pierwsza, a potem się wymienimy okej.?
- nie ma sprawy, z przyjemnością posłucham..!
Usiadłam na łóżku, po czym zaczęła ona grać, nie znałam tej melodii, po czym gdy po paru minutach, skończyła, zaczęłam klaskać, po czym podeszła do mnie, dając instrument, uśmiechnęłam się do niej, po czym powiedziałam
- puść podkład, jakiejś muzyki, pomyślałam chwilę, pamiętam jak kas coś mówił, o dobrej muzyce, po czym kontynuowałam - jakiś podkład rockowy, ale dopiero gdy dam ci znak okej.?
- spoko, to zaczynaj.!
Usiadła na łóżku z laptopem, a ja zaczęłam grać....
Gdy skończyłam, dziewczyna wstała, i mnie przytuliła piszcząc z radości, po czym powiedziałam, jej że to jeszcze nic,   porównaniu z nią, ponieważ zagrała ona pięknie, ona się sprzeciwiła, i powiedziała ze musi m,nie nagrać, zgodziłam, się ale, to będzie już z inną piosenką, po czym zaczęłam grę, a dziewczyna mnie nagrywała, swoim telefonem, gdy gram również tańczę, tak z przyzwyczajenia...
( bez tej gadaniny na początku, dziewczyna również puściła podkład, a ja tańczyłam i grałam, jak aktorka)
Gdy skończyłam, lekko dyszałam, jednak sie ukłoniłam do kamery, a dziewczyna kliknęła coś na ekraniku, i odłożyła telefon, podchodząc do mnie, po czym powiedziała
- nie możesz ukrywać swojego talentu.! Pozwolisz mi to opublikować na necie.?! Wiesz jaka będę ci wdzięczna, słuchaj, jutro umawiamy sie po szkole na pójście do sklepu, kupić, rekwizyty do stroi, jak i je same, potem idziesz ze mną do mojego kuzyna, no i on pomoże ci zrobić teledysk do twoich tańców okej.?
- dobra, ale, muszę cię zmartwić, ze ja już, mam dawno przygotowany taki strój na okazję - no bo miałam - ale z miłą chęcią, pójdę z tobą poszukać dla ciebie stroju, a potem możemy iść do twojego kuzyna, po zrobienie, tego, no teledysku
Uśmiechnęła sie do mnie, po czym powiedziałam, do niej - muszę sie zbierać lys już jest....
- dobra, a i weś moje notatki i przepisz, jutro masz pojawić siew  szkole.! chodź odprowadzę cie pod drzwi, bo dalej nie chce bo zimno... - potaknęłam głową..
Zeszliśmy na dół, ubrałam buty i przytuliłyśmy sie na pożegnanie, gdy tylko otworzyłam drzwi, zobaczyłam lysa, który podjeżdża pod dom, pożegnałam sie z nią jeszcze buziakiem w policzek, i pobiegłam do auta lysa, było już ciemno, ale mimo wszystko, byłam szczęśliwa, jechaliśmy już autem, do puki lys si nie odezwał.
- i jak, wytrzymałaś głód.?
- jaki głód.?
- nie udawaj że nie wiesz.....
- nie myślałam o głodzie, bardziej o tym aby mieć przyjaciółkę...
- rozumiem, czyli zapomniałaś o głodzie, co.? czy po prostu ci przeszedł.?
- mi głód nigdy nie przejdzie, to sobie zapamiętaj, mam ci to wytłumaczyć.?
- jak byś mogła... - skupił się na drodze ale m nie słuchał...
- tak więc, wiesz, jeżeli przemienisz kogoś w wampira, to jego rany sie zagoją bóle miną.?
- tak sie nie dzieje, tylko jeżeli człowiek, będzie miał np. ogromne bóle głowy, po przemianie również będą mu towarzyszyły na zawsze, tak samo z bólem i odciętą rękę...
- (poruszałam brwiami w górę i w dół, a on sie chwilę zastanowił, po czym chyba dostał olśnienia )
- więc ty.....
- yhm, tak, przez całe moje życie byłam głodowana, a gdy Will, mnie przemienił, byłam na granicy śmierci z głodu, nadal czuję ten ogromny głód, a niektóre rzeczy zaspokajały moje bóle, na jakiś czas....
- krew.?
- nie byle jaka krew, tylko krew Williama, pewnie dlatego sie uspokoiłam i nie chciałam pożreć rozy...
- no ale przecież nie spotkałaś Willa nie.?
- nie, co mnie dziwi, bo gdy piłam krew Eda, to czułam w niej, drobinki krwi Willa....czego nie ogarniam...
- nie wiem, jak to może być możliwe, ale nie przejmuj się tym, jutro idziesz do szkoły....
- wiem, obiecałam rozie....
Dalej jechaliśmy w ciszy, gdy wróciłam do domu, zobaczyłam wszystkich, czyli, kasa, jego ojca, kena, Eda, Wiktora, popatrzyłam na nich, a mój wzrok, zatrzymał sie na Edku, patrzyłam na niego, chwilę po czym odezwał się Wojtek (ojciec kasa)
- Katie, ile wypiłaś dzisiaj krwi.?
- yyy, około pięciu kubków a co.? chociaż nie, przed występem, wypiłam jeszcze pięć, łącznie, do teraz, wypiłam, chyba piętnaście, albo więcej.... - złapałam brodę palcem, co musiało komicznie wyglądać
- Katie, wypiłaś dwadzieścia kuków, i to ludzkiej krwi, która jest, droga, nie mam jak ci załatwiać więcej krwi... - oznajmił, i podszedł do mnie, po czym powiedział - nawet sie nie rozbieraj, jedziesz ze mną... - miną mnie, a ja poszłam za nim, mijając lysa, który dołączył do reszty, ponownie weszłam do auta, ale tym razem, do auta Wojtka, i ruszyliśmy w stronę chyba szpitala. Gdy tam dojechaliśmy, Wojtek podszedł do głównych drzwi, szłam za nim, oglądając otoczenie, gdy doszliśmy, po wielu zakrętach, muszę przyznać, że tu jest obleśnie. Śmierdziało nowymi pakunkami i tym podobnym. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie wyczułam, dużą ilość krwi, podeszliśmy do jakiegoś pana, który wyszedł zza jakiejś kurtyny, z której wyczuwałam krew ( tak na marginesie, gdy tylko weszłam do domu, ściągnęłam soczewki i je tam zostawiłam ) podeszliśmy do tego pana,i on się odezwał....
- co, przyprowadziłeś mi dawce.?
- nie, tylko, em, jak by to.....
Nim zdążył coś powiedzieć, przekręciłam głowę, w lewo, gdzie był jakiś stolik, podeszłam do niego, a pan mówił coś w stylu, hej, tylko nie dotykaj, a ja wzięłam do ręki jeden kubek, po czym powiedziałam
- ta krew jest pobrudzona - odłożyłam, i wzięłam następny - ta też - następny - też - zgadnijcie - o ta jest dobra.! biorę.! - wzięłam kubek i zaczęłam pić, moje oczy zmieniły swój kolor, gdy tylko krew zetknęła się z moimi wargami, ten pan sie przestraszył... Podeszłam do niego i podałam rękę, on też to zrobił, a ja przecięłam jego skórę, mówiąc przy okazji, gdy powąchałam - to jest pańska krew, dlatego dobra - wskazałam na kubek, przybliżając do niego jego rękę, wziął ją natychmiast, i patrzył na mnie, powiedział po chwili...
- jestem, Paweł, tutejszy lekarz od pobierania krwi, dla wampirów...
- pan też jest wampirem....widzę... - powiedziałam po chwili - nazywam sie Katie, albo, Imfa, albo, Morgana, albo, Felicita, chociaż to ostatnie, to nawet niech pan nie wypowiada..... 
- kto to jest.? - zapytał Wojtka...
- pamiętasz legendę o niepokonanej.?- zapytał, lekko wstydliwym głosem
- no chyba ze tak.! przecież każdy o niej słyszał, a na lekcjach gadali ze lepiej słuchać najsilniejszych....więc kim jest ta mała.?
Umysłem, podniosłam strzykawkę, po czym zbliżyłam ją do niego, byłam odwrócona, do nich tyłem, bo piłam krew i podziwiałam inne zapachy, a tym czasem, strzykawka była niebezpiecznie blisko, jego czoła, zaczął się jąkać, a ja powiedziałam straszliwie.
- czy mówił pan że jestem mała.? Owszem jestem, ale mnie nie lekceważ małolacie jeden.! - odwróciłam się i widać było moje kły, podbiegłam do niego szybkim tempem, a on się wzdrygnął - ogląda pan niedawno wiadomości.? to ja zostawiłam te kości. (ale rym xD) więc, mam pytanie czy może pan mi dać trochę więcej krwi z obniżoną ceną.? bo ja na prawdę jestem głodna, a te wszystkie wioski, nie wystarczą....więc, jak.? da nam pan zniżkę za więcej, czy mam ją sobie wziąć z pańskiego czoła.?
- d-dam wam z-zniżkę, tylko, weź tą strzykawkę...!
Wzięłam ją, upadła na dół, a ja odeszłam, podchodząc do kurtyny, gdy ją odsłoniłam, zobaczyłam, jakiegoś chłopaka, który był, lekko blady, popatrzyłam na "doktora"
- ile pan wziął z niego krwi.?
- dość dużo, bo się zmieszałem.....
- popatrzyłam na chłopaka, uniósł lekko powieki, gdy mnie zobaczył, lekko się wzdrygnął, a ja mu położyłam rękę, na nadgarstku, po czym, zamknęłam oczy. Patrzyli na mnie, a ja gdy zabrałam, rękę i powiedziałam, do, .!dziesięciolatka.! - lepiej.?
- znacznie lepiej, dziękuję...!
Wszyscy na mnie spojrzeli, a ja podeszłam do pana, który trzymał już karton z krwią, po czym zapytał się...
- co ty mu zrobiłaś.?
- pomnożyłam jego krew...
- co.?! ale jak.?
- gdy byłam zamykana w piwnicy na dwa lata, za karę, dostawałam tylko jednego dawcę, którego musiałam oszczędzać, z czasem, nauczyłam się pomnażać krew, bo uczyłam się czarnej magii, o czym pan już chyba wie, tak więc, do zobaczenia.!
Pomachałam ręką i odeszłam, a za mną szedł pan Wojtek z drugim kartonem, zapytałam sie go, gdy jechaliśmy już autem...
- ile zapłaciłeś.?
- zapłaciłem tyle co za dwa kubki, a dostałem ich pięćdziesiąt. Naprawdę go przestraszyłaś....
- wiem, i całe szczęście, bo nie raz go odwiedzę, a teraz, pomóż wziąć mi te kartony
Wyszliśmy z auta, zabraliśmy napoje po czym weszliśmy do domu, zobaczyłam ze został, tylko Ed i kas, więcej osób nie było. Gdy tylko nas zobaczyli, uśmiechnęłam się chytrze, po czym wzięłam jeden kubek i podeszłam do nich, a oni sie mnie zapytali.
- Imfa, oszczędzaj te krew, okej.? - powiedział kas..
- po co, mamy pięćdziesiąt kubków, czego chcieć więcej.?
- ile żeście zapłacili.?!
- w cenie dwóch, ten wasz doktorek się mnie wystraszył, gdyż zagroziłam mu ze będę zabierała jego krew, więc dał nam zniżkę, teraz ja będę jeździła po nią, z panem Wojtkiem, albo którymś z was... - popatrzyłam na nich, a kas po chwili namysłu, się odezwał..
- Katie, czy wy jesteście skojarzeni.? - zapytał po chwili namysły, a ja o mało co nie wyplułam krwi, spojrzałam na niego
- a skąd ci to przyszło do głowy.?!
- jak tylko zniknęłaś zaczął o tym gadać. - wskazał palcem na Eda, po czym na niego spojrzałam, i uniosłam jego ciało w górę, po czym uderzyłam w ścianę, ześlizgnął sie z niej, a ja zaczęłam na nowo pić krew, odpowiadając na pytanie kasa....
- tak, jesteśmy skojarzeni - popatrzyłam na leżącego Eda - o czymś takim sie nie gada głąbie.!!! - po czym kawałek ściany z góry, spadł na niego, a kas sie zaśmiał, ale gdy na niego spojrzałam, zrozumiał co chce wiedzieć...
- powiedział ze skojarzenie, jest wtedy gdy napije się krwi ofiary a potem, sprawia to przyjemność, więc jeżeli za dużo napije się jego krwi i przestanie, to jest to skojarzenie... - wytężyłam wzrok - no dobra, powiedział ze ta przyjemność jest jak w seksie...
Zezłościłam się, poszłam do swojego pokoju, jak szybko mogłam, zaczęłam myśleć, jak zrobić coś, aby tego nie rozgadała reszta, nim się obejrzałam był już świt, na szczęście dzisiaj ma być burza, odezwałam się... - czas do szkoły... - w czasie moich rozmyślań, przepisałam też notatki rozy, spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, jak i jej zapiski i wszystko. Gotowa, zeszłam, na dół, oczywiście założyłam też soczewki, gdy byłam na dole, wzięłam kubek z krwią, szybko go wypiłam, po czym wyszłam do szkoły z kasem. Lekcje minęły nawet całkiem miło, a po nich, równie miło spędzało się czas z przyjaciółką, nawet poszłyśmy na kawę w kawiarni, gdy opuszczałyśmy galerię, po jakieś trzech godzinach łażenia tam, roza powiedziała, ze teraz pójdziemy do jej kuzyna, zrobić ten teledysk, o który się prosiła, po drodze wpadłyśmy do jej domu, aby zostawiła kupione rzeczy i wzięła skrzypce. Szłyśmy chodnikiem, w ciszy, chociaż nie, cały czas, cały czas gadałyśmy o błahostkach. Dotarłyśmy do jakiegoś domu, w którym było, ciemno, chyba, bo były zasłonięte zasłony, no a dziś padało, więc mogłam wyjść na zewnątrz, weszłyśmy do środka a roza zaczęła krzyczeć w głąb domu, krzycząc, "jesteśmy.!" uśmiechnęłam sie do niej, gdy na mnie spojrzała, usłyszałyśmy jakieś wołanie, który mówiło "chodźcie do studia" skądś kojarzyłam głos, ale tylko tyle, weszłyśmy dalej, nie spodziewałam się tego co zobaczyłam, czyli, mega ogromnego pomieszczenia oświetlonego lampami, jakimiś przyciskami, mikrofonami, jakimś zielonym tłem, poszłam za rozą, gdy powiedziała "cześć" do swojego kuzyna, spojrzałam w jego stronę, nie mogłam uwierzyć własnym oczom, patrzyłam na niego, jak siedzi na krześle, po chwili się odezwał, najwyraźniej też mnie kojarzył
- Imfa.?
- A-Ayato.... - odezwałam sie nie pewnie, ten otworzył szeroko oczy, po czym powiedział do rozy
- roza, czemu przyprowadziłaś tu Imfe.? - zapytał, a dziewczyna zrobiła zdziwioną minę...
- ale ona ma na imię Katie.... - popatrzyła na mnie, a ja sie odezwałam do niego, czując zapach krwi, takiej pysznej, słodkiej, kuszącej, ze aż mnie wołała...
- miałam wiele imion, Ayato, teraz mam Katie, mam pytanie, czy ona wie ze ty jesteś... - powiedziałam niepewnie, on tylko kiwną głową na znak "tak", roza na nas dziwnie patrzyła p,czym spytałam, sie po raz kolejny, nie dając dojść do słowa, Rozie... - gdzie masz te smaczne napoję.?! - on wskazał głową na lodówkę, na drugim końcu pomieszczenia, podbiegłam tam, normalnym tempem, a roza, coś tam mówiła do mnie
- em, Katie, lepiej tam nie zaglądaj... - mówiła wystraszonym głosem, a Ayato sie odezwał, co słyszałam
- daj sie głodnej napić...
Ona patrzyła na mnie, a ja wracałam z kubkiem krwi, zrobiła bardzo, bardzo zdziwioną minę, podeszłam do niej, pytając się Ayato...
- gdzieś ty był, tyle czasu.? Ledwo cię widziałam, a ty od razu zniknąłeś z braćmi...
-- chodzi ci o Kanato i Sabato.? - zapytała mnie roza kiwnęłam głową, a Ayato się odezwał...
- wyjechali, jakiś czas temu, a ty ich nawet nie widziałaś, więc...
- ale słyszałam od Willa...opowiadał mi o was wszystko...
- że co.?
- no normalnie, jak pojechaliście, wszystko mi tłumaczył...
- ej, bo już nie kumam, wytłumaczysz mi to.? - powiedziała lekko zdezorientowana roza, Ayato sie odezwał...
- ona też jest wampirem - wskazał na mnie palcem, a ja pokręciłam przecząco głową, mówiąc
- nie wampirem, lecz ghoulem. - zrobił otwarte oczy...
- nie gadaj...! - złapał mnie za ramiona, zmarszczyłam brwi
- tak, jestem ghoulem, ale mam pytanie możesz mnie puścić.?
- tak... - odezwał sie i spojrzał na zdziwioną rozę, po czym ona zapytała..
- co to jest ghoul.?
- osoba, która była wampirem, ale dopuściła się kanibalizmu, zbyt wiele razy i stała sie ghoulem - odpowiedział, a ja powiedziałam, na marginesie...
- wymordowałam wszystkie wioski w okolicy łącznie z Avalon, przez co dopuściłam sie do kanibalizmu wiosek, liczba mnoga - pochwaliłam sie, po czym lekko syknęłam, ocierając oczy, wstałam i podbiegłam do lustra, wampirzym tempem, ściągnęłam soczewki, gdy sie odwróciłam podeszłam do nich, i ponownie wzięłam kubek, patrzyłam na nich, Ayato się odezwał..
- ma białe oczy.... - odezwał sie dziwacznie, tak samo, jak z tej bajki, zaplątani, gdy ten gościu mówił, do kameleona, gdy wydostali sie z rzeki "włosy jej świecą" i ta jego mina, taka sama.
- białe, jak ślepy... - dodała roza, gdy upiłam łyk, krwi, moja mina zrzedła, po czym powiedziałam
- jest zwierzęca...
- tak. - odpowiedział Ayato, szybko, podałam mu kubek.
- nie znoszę zwierzęcej, tylko ludzką... - zabrał ode mnie kubek z nie wypitą krwią, po czym zaczął sam ja pić, a roza zapytała...
- to jak wy się, poznaliście.?
- gdy sie obudziłam, po przemianie, ten oto głupek, gdy byłam oszołomiona, zagrodził mi drogę i złapał za nadgarstki, niebezpiecznie przybliżając do mnie swoją głowę, dalej, odtrącił go Will....co ty mi chciałeś zrobić.?
- wiesz to były inne czasy...
- gościu to było ledwie 617 lat temu, bez przesady...
- byłem na twoim pogrzebie....
- dzięki, kwiatów nie złożyłeś.?
- owszem, wiesz ze złożyłem, potem....
- czekaj ty na serio tam byłeś.?! - dziwne, ale roza, wyglądała i patrzyła na nas chyba z myślą "szkoda że nie mam popcornu"
- no musiałem, go powstrzymać, od uwolnienia, cię, co było, mega, ale i to mega zajebiście trudne....
- ch-chwila, jak to na pogrzebie.? - zapytała roza z lekkim opóźnieniem...
- za karę, ze zabijałam zbyt dużą ilość ludzi, postanowiono mnie ukarać, głodówką, w trumnie, siedziałam tam 300 lat, przez co jestem jeszcze bardziej głodna
- dziewczyno, przecież ty ważysz, zaledwie 40 kg, a tyle żarłaś....
- wiem, Ed też tak powiedział... - powiedziałam sprawdzając reakcję rozy, po czym kontynuowałam - a i jestem, z nim chyba skojarzona... - powiedziałam nieśmiało, chowając głowę w rękach...a on na mnie popatrzył, mega, zdziwionym wzrokiem...
- ze, skojarzyłaś się, "chyba" z wilkołakiem.? - zapytał, nim zdążyłam odpowiedzieć wyprzedziła mnie roza
- czekaj, że Ed jest wilkołakiem.?
- no.... - odezwałam się
- i to z nim się... - zakryłam jej usta ręką, dając do zrozumienia, aby tego nie gadała, głośno, a Ayato zrobił zaciekawioną minę...
- z nim się.? - zapytał Ayato.....
- nic, "z nim się"....roza poplątała słowa...i tyle, prawda.? - zapytałam rozę bardziej oznajmiając, potem kiwnęła głową, a ja sie spytałam - to jak kręcimy ten teledysk, czy nie.?

1 komentarz:

  1. Dołapałam pare błędów ale trudno xD jest super. Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń

możesz pisać, koment. nawet jeśli nie masz konta ;)
nie trzeba dziękować :)