piątek, 27 lutego 2015

Księga 5

Pisałam to dwa dni.! bo nie miałam pomysłu.! mam nadzieje że się wam spodoba ;)

Dobra, jest nowy rozdział, będzie tu nawet napisane przedstawienie, które se wymyśle...:p Na pewno wydłuży to rozdział, i myślę że wam się spodoba, chciałam również napisać o moich błędach, tak więc, jeżeli napiszę "trak" zamiast "tak" to sorry, ale nie podkreśla mi tego i nie zwracam na to uwagi, tak samo z "się" na "sie", ale nie ma chyba dużej różnicy, prawda.? Tak więc, jest jeszcze jedno, "ze" zamiast "że" musicie to odróżniać, bo oba sie nie podkreślają, a komp. nie czyta mi w myślach ;) tyle mojej uwagi, teraz, miłego czytania ;)

Katie

Podeszliśmy do auta, Kastiel najwyraźniej był wkurzony, no skoro on nie może ściany naprawić, to jestem ciekawa jak on dom wybuduje, no i w dodatku jest wampirem.! To hańba, dla całej reszty.! A z resztą, popatrzyłam na karteczkę z zapisanym numerem do pani Glorin, weszłam do auta, na tylne siedzenie, Wiktor usiadł z przodu, a jak Kastiel mnie zobaczył, zrobił minę, hmm, zachwytu.? Po czym spojrzał za szybę, po czym szybko odjechał, zobaczyłam dziewczyny w drzwiach, które piszczały jak o nim powiedziałam, czyżby było u nich zauroczenie.? ale że niby do Kasa.?! że do tego debila i mięczaka.?! Zaśmiałam się w duchu i zaczęłam rozmyślać, ona uczy historii, chwila, ale, William nikogo nie przemienił, przy moim życiu, nikogo po za mną i Wiktorem, prawda.? Więc kto ją przemienił.? Nikogo po za mną i nim, nie było, z otoczenia wampirów, tylko my, no później był Wiktor, ale, ja napadłam jej rodzinę, po jakimś czasie mojej przemiany, może dwa lata, tak, chyba po dwóch latach, zabiłam jej rodzinę, jej nie wyczułam, ale ona wygląda tak jak, wyglądała, za nim zostałam przemieniona...to oznacza że jest starsza ode mnie.?! ale tylko o jakieś pięć lat, prawda.? Nie dobra, to zostawię na później, teraz zostaje mi pytanie, "kto ją przemienił.?" To pytanie cały czas chodziło po mojej głowie, zastanawiając sie, "kto.?" "jak.?", a co ważniejsze "kiedy.?" usuwam pytanie "gdzie.?" bo zapewne gdzieś na ziemi, no dobra, te pytania, po za tym "gdzie.?" męczyły, mnie od puki nie podjechaliśmy pod domu i nie otrząsnął mnie z zamyśleń głos, Kasa, mówiący abym wyszła z auta, tak też zrobiłam i poszłam do swojego pokoju, popijając końcówkę, czerwonego napoju, westchnęłam ciężko, a co jeżeli, w wiosce był jeszcze jeden wampir, no bo przed moją przemianą był tylko William jako wampir, prawda.? Chociaż, chwila, przemyślmy sceny, tylko, obym je pamiętała, coś musiałam pominąć...

Obudziłam sie na kanapie, w tej sukni, potem podeszłam do lustra, bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę i wtedy przyszedł William, chociaż, potem mnie chyba za coś przepraszał, ale za co.? Potem opowiadał mi że będzie musiał mnie uczyć,a  ja mu przerwałam pytaniem, ale jakim.? Coś pytając sie, chyba "kim była ta osoba.?" ale tam nie było żadnej osoby, chociaż, wtedy on był poobijany, ale z kimś się bił, czy jak.?

Już nic nie rozumiem, ale mam słabną pamięć...chwila, wróćmy do momentu, przyglądania sie w lustrze...

patrzyłam na swoje włosy, usta, oczy, brwi, ogólnie twarz, nie.? Ale potem chyba zrobiłam parę kroków w tył, myśląc że "to nie ja" i na kogoś wpadłam....

No tak.!!! Przecież wtedy wpadłam na brata Williama, Ayato, potem opowiadał mi że miał trzech braci, Ayato, Kanato i Sabato, i  że się wyprowadzają bo muszą znaleźć swoje miejsce i nauczyć się żyć. Dobra, zaczynam układać sobie wszystko w całość, jednak nadal mnie nurtuje pytanie, dlaczego, nie wyczułam u niej wampira, za nim zabiłam jej rodzinę, dlaczego nie wyczułam go u niej, no bo została przemieniona za nim zostałam wampirem, a nie później, no nie, kolejne genialne pytanie, bez odpowiedzi, chociaż czemu by nie może do niej zadzwonić, no ale co ja jej powiem.? "cześć, słuchaj zaczęłam interesować się twoim życiem, ile masz lat, potem jak zostałaś przemieniona i przez kogo, znalazłam już te odpowiedzi, i słuchaj kiedy zostałaś przemieniona.?" taaaa.... zareagowała by pewnie coś w stylu "a co cię to interesuje.?" chociaż, gdyby sie zastanowić, no jezu, o wiem.! Dlaczego jej nie wyczułam jako wampira, w tym domu kiedy zabijałam jej rodzinę.? Jezu, kolejne pytanie bez odpowiedzi, chociaż nie, gdyby się zastanowić, to, to jedno pytanie, zastępuje całą mą wypowiedź. Tak, usiadłam na swoim parapecie, przy oknie i zaczęłam sie zastanawiać, nad tym pytaniem, spójrzmy w przeszłość...

Weszłam do domu, bo poczułam krew, była późna pora, w której wychodziłam z domu, pobawić się z dziećmi, które jeszcze bawią sie na polu. Podeszłam do domu, weszłam do środka, z niewyjaśnionego powodu drzwi były otwarte, weszłam głębiej, zobaczyłam wtedy tylko kolory (no bo widziałam na węch) widziałam tylko dwa kolory czerwieni, i jedno szare, myślałam że mieli po prostu w domu mysz, lub jakieś zwierze, ale widziałam tylko dwa czerwone, dymy, jej męża i syna, co prawdy, już miał jakieś dwadzieścia lat, więc mnie nie interesował, cały czas myślałam że w ich domu jest pani Glorin, ale jej nie widziałam, nie widziałam nawet dymu wampira, czyli niebieskiego, ale tam była, bo zwierzęcia nie mieli. Zamordowałam wszystkich, (czyli tę dwójkę) i odeszłam bo nie wyczułam nic innego, oprócz tego zwierzaka.

Ale wampiry wtedy nie pachniały jak zwierzaki, hmm, musiała wtedy być w domu, mówiła mi że widziała jak ich pożeram, ale no, ale jak.?! Ja jej wtedy nawet nie wyczułam, nie zauważyłam ani nie pomyślałam, o niej, że może tam być.... A co jeśli ona nie jest wampirem.? lecz jakimś dziwnym stworzeniem.? Nie śmierdzi, przypomina wampira, uczy w szkole dla wampirów, z czego ona też musi być wampirem, ale nie mam nadal odpowiedzi dlaczego jej wtedy nie wyczułam, tylko jakieś zwierzę. Jezu, za miast tego znalazłam inną odpowiedź, na pytanie typu "jak zająć sobie paręnaście godzin, z ekscytacją i ciekawością.?" otóż odpowiedź jest prosta... " znajdź sobie pytanie na które na bank długo nie odpowiesz" taaaa..... nie ma szans abym sama odpowiedziała na to pytanie. Zaczęłam się zastanawiać, czy zapytać się o to Wiktora, w końcu, a nie, on wtedy jeszcze się nie urodził, hmm, a co mi szkodzi, zeszłam na dół, gdy weszłam do salonu, pusto, gdy weszłam do kuchni, pusto, gdy weszłam do pokoju kasa, powtórka z życia, pustka. Zrezygnowana zeszłam na dół do pracowni pana Wojtka, o dziwno, tam był, podeszłam do niego, zapytałam
- a gdzie reszta.?
- pojechali do szkoły...
- a mnie nie zabrali.?
- nie..
- czemu.? - to pytanie, było idiotyczne
- bo ostatnio boją się że stracisz nad sobą kontrolę
- rozumiem, rozumiem.....ale ja nie widziałam Wiktora w Amorisie... - zdziwiłam sie i zaczęłam mieć kolejne nurtujące mnie pytanie
- bo on chodzi do szkoły dla wampirów...
- ale dlaczego on nie rozpoznał pani Glorin, skoro go uczy...
- nie wiem, może nawet nie pamięta jak wygląda jego nauczyciel....
- no dobra, to w takim razie, jak on zna kasa.? i resztę.? - dodałam po chwili zastanowienia ostanie słowo, no z wyrazem "i" 
- kas chodził tam do szkoły, a kiedy zaczął nad sobą panować poszedł do szkoły z ludźmi....
- a Wiktor.?
- chyba tam został, bo tam mu bardziej pasowało, żeby dziewczyny na niego leciały, a on bez obawy mógł by z nimi być, niż żeby na niego leciały ludzkie nastolatki, a potem miał kłopoty z powstrzymywaniem sie od wypicia jej krwi, albo posunięciem sie do czegoś z człowiekiem, nie prawda.?
- nie tak go wychowałam...
- no widzisz...
- powinien być rozważny, i każdą decyzję przemyśleć, dobrze że został w tej szkole, ale mogłabym pomyśleć że to nie jest dobra wymówka, mógł chociaż powiedzieć że zaczęło go coś interesować w szkole, a tak idzie na łatwiznę, wybiera drogę na skróty, będę musiała z nim o tym porozmawiać.... - popatrzyłam na Wojtka, miał szeroko otwarte oczy....zapytałam - coś się stało.?
- nie, tylko zszokowała mnie twoja wypowiedź...
- nie rozumiem...
- wypowiedziałaś to tak, jak byś troszczyła sie o swojego syna, mówisz rozważnie, jak dojrzała osoba, a zatrzymałaś się na poziomie siedemnastolatki, jestem zaskoczony, że tyle wiesz
- no widzi pan, mnie nie wychowano, tak jak resztę dzieci, ja musiałam harować jak służąca u swojej rodziny, żeby dostać kawałek chleba, jak pies, na ziemię... - wystraszył się i posmutniał
- ale jak to, służąca.? jak pies, dostawać jedzenie.?
- jak tylko skończyłam cztery lata moja mama zaczęła mnie wykorzystywać do ciężkich prac, miałam sprzątać, pilnować, przygotowywać, zbierać. Musiałam pracować przez tydzień aby dostać połowę chleba, dzięki tej głodówce przez całe życie, wyrosłam na zbyt szczupłą dziewczynę, która jest posłuszna każdemu poleceniu, dlatego byłam taka głodna, po przemianie, bo, jak przemieni sie kogoś w wampira, jak będzie miał bóle brzucha, tak u niego zostanie aż do śmierci, nawet po przemianie, jak będzie się czuł normalnie, tak również zostanie, a ja miałam przypadek, zę jestem wygłodzona, i jestem głodna, cały czas, i tak mi zostało, to głównie przez rodzinę, ich zabiłam, coś za coś, w końcu zapracowałam na porządne żarcie... - uśmiechnęłam sie, po tym jak moja twarz, zaczęła sie zasmucać, i poinformowałam pana Wojtka, że idę do swojego pokoju, i żeby nikt tam nie szedł, muszę coś przemyśleć.
Weszłam do swojego pokoju, zaczęłam ryczeć, dlaczego.? Bo przypomniała mi się moja rodzina, lecz po upływie czasu, zaczęłam sie śmiać, oni w końcu umarli, i to nie ze starości, nie miałam ochoty oglądać ich brzydkich buziek przez ich resztę życia, więc po roku, od przemiany, poszłam tam....

Zapukałam do ciężkich drzwi, ubrana byłam w duży kaptur tak aby mnie nie rozpoznali, otworzył mi drzwi, ten ciota który uciekł z ołtarza, patrzył na mnie,zaciekawiony, aż się odezwał...
- w czym mogę pomóc.?
- mam sprawę do omówienia z panią Banasik
- a w jakiej to sprawie.?
- pieniędzy
Wpuścił mnie do środka, gdy sie rozejrzałam, zauważyłam że nikt tam nie sprząta, wszystko mają w dupie, za przeproszeniem, zaprowadził mnie do pokoju matki, oczywiście wiedziałam gdzie to jest, lecz udawałam, gdy otworzył drzwi, zobaczyłam mamę siedzącą w fotelu, oglądającą jakieś zdjęcia. Podszedł do niej i odezwał się....
- mamo, przyszła pani w sprawie pieniędzy... - jaka zaś mamo.? ślub nawet się nie rozpoczął, praktycznie, a ten mamo.?
- o, dobry wieczór, w sprawie pieniędzy tak.?
- nie... - odezwałam sie, a oni zrobili dziwne miny, zaczęłam chodzić po pomieszczeniu, a ona, chyba rozpoznała mój głos.
- więc, co pani chce.? - odezwał sie mój, "narzeczony"
- zemsty.... - odezwałam sie straszliwym tonem, odezwała sie moja, matka, z przerażeniem w głosie...
- ty, t-ty jesteś....
- też miło cię widzieć. mamo... - dodałam straszliwie
- c-co.? - zapytał mój matoł
- byłam twoją narzeczoną, o ile mnie jeszcze pamiętasz, i nie zbyt rozumiem dlaczego nazywasz moją matkę mamą, ale mniejsza o to, ważniejsza jest zemsta... - ściągnęłam kaptur, a oni sie przerazili
Usłyszałam że idzie tu jakiś człowiek, zapewne "tata" na szczęście, potrafiłam już poruszać przedmiotami, ale potrzebowałam do tego, nie wyobrażalnego wysiłku i skupienia, gdy mnie zobaczył otworzył szeroko usta, i podbiegł do żony....po czym zaczął krzyczeć...
- wynoś się stąd.!
- nie mam zamiaru... - ledwo to powiedziałam, rozumiem ze teraz jestem dla nich nie do pokonania, jednak pierwszy raz sprzeciwiłam sie ojcu....
- nie mam zamiaru cię oglądać, ty deothe..... - ostatnie słowo powiedział z obrazą, zrobiłam minę obrażonego dziecka i założyłam ręce na piersi..
- brawo.! tatuś wie co to jest deothe.! - udawałam szczęśliwą, jednak, po chwili dodałam, strasznym głosem - tato, obiecałam wam coś, każdemu z was, tutaj, "wszystkich was kiedyś zabiję.!"
Krzyknęłam po czym, zabiłam ich, podbiegłam do każdego i wykręciłam kark, oni nawet nie mogli nic zrobić, pozjadałam ich, i nawet trochę napełniona, opuściłam dom, a potem polowałam, bo głód nie chciał mnie opuszczać, a o tym że kiedyś miałam rodzinę, kompletnie zapomniałam.

Śmiałam sie przez płacz, tak mi ich NIE brakowało, wolałam się wychować na śmietniku porzucona, a nie wykorzystywana w domu jako służąca, i robiąca wszystko tylko po o odrobinę chleba. Podczas mojego wspominania, ktoś wszedł do domu, jeżeli wejdzie do pokoju to zabiję, a potem pożrę. Wyczułam że był to wampir, a nawet dwa nie wiem jedynie kto, spojrzałam, na zegarek, przecież zajęcia w obu szkołach, kończą się o 15, a jest 13, czyżby zostali zwolnieni.? A z resztą, co mnie to interesuje, przeniosłam noże pod drzwi, jeżeli tylko sie otworzą, szybko uniosę broń i wypędzę nieudacznika, zakłócający moje jakże (miłe) wspomnienia, po chwili, usłyszałam czyjąś rozmowę z dołu, po czym czyjeś kroki, nie kojarzyłam tych głosów, a może tak.? Patrzyłam w okno, nie ma jeszcze samochodu kasa, a on jedzie podobno po Wiktora nie.? A potem wracają razem, aż do wieczoru, bo Wiktor chyba musi pojechać gdzieś tam do szkoły, bo coś przygotowują... A z resztą, po chwili, usłyszałam jak ktoś naciska na klamkę, szybko podniosłam noże, po czym patrzyłam nadal w okno, powiedziałam, niepewnie, a nie wiem kto tam stoi, więc...
- kto tam.? - ktoś się wzdrygnął, odwróciłam w tamtą stronę głowę, zeszłam z parapetu, nie znam tych osób, a może jednak, skądś kojarzę, odezwał sie jeden, z nich, od razu rozpoznałam ten głos i poszłam do łazienki, trzymałam tam mój kubek z krwią. Wróciłam, do nich, odpowiedział jeden z nich...
- Erik i Filip.... - zobaczyłam że chcą obejść noże, jednak zagrodziłam im drogę, podnosząc je do wysokości ich oczu.
- po co żeście tu przyleźli.?
- płakałaś.? - zapytał nagle, chyba z troską, odwróciłam twarz, po czym wzięłam głęboki oddech i przeniosłam się obok nich, no po drugiej stronie noży, ale jednak coś w tym, jest, upiłam łyk krwi i odezwałam się.
- nie zrozumiesz tego, jesteś za młody i bez problemów - oparłam się o ścianę, po czym kontynuowałam... - po co żeście tu przyszli.?
- pani profesor nas do ciebie przysłała... - powiedział lekko przerażony ten, prawdopodobnie, Filip
- ej boisz sie dziewczyny.? - zapytał go Erik, przybliżyłam nóż, tuż przed oko Erika, po czym odezwałam się
- powinieneś uważać na słowa, dzieciaku, jak i również powinieneś sie bać, świat nie umrze jeżeli cie zabije - uśmiechnęłam sie szyderczo, po czym, opuściłam noże i podeszłam do parapetu, popijając, czerwoną ciecz i kontynuując - co chciała.?
- hę.? - zapytali obaj
- co chciała ode mnie pani profesor.?
- pomocy - (Filip)
- ode mnie.? okej, trochę dziwne ale, dobra nawijaj... - usiadłam po turecku, po czym przyłożyłam moją słomkę do ust (bo miałam ją w kubku z krwią ) i zaczęłam pić, słuchając
- chciała abyś wystąpiła w teatrze, jako jedna z bohaterek, ponieważ uważa że jesteś genialną aktorką, i masz głos, więc chciała abyś do niej przyszła...
- ale że teraz.?
- no - (Erik)
- nie mogę...
- jezu, a to niby czemu.? - Erik wszedł do mojego pokoju
- ani kroku dalej, po zginiesz marnie
- e tam, mów czemu nie możesz iść... - szedł dalej, zbliżyłam sie do niego i wystawiłam palec do jego gardła, po czym lekko uniósł głowę do tyłu, a ja paznokciem przecinałam po woli jego skórę...
- nie wiem czy wiesz, ale jest słonecznie, rano to co innego, jeżeli wyjdę na słońce, mogę się ugotować i to od tak.! - przecięłam jego skórę, a ten złapał się za miejsce dziury, po czym, odciągnął rękę, rana mu sie już zagoiła a na ręce miał krew, podeszłam do niego, złapałam za wcześniej już wymienioną rękę z krwią, przybliżyłam ją do siebie, no do ust, i zlizałam, większą kroplę krwi po czym, odezwałam sie do przerażonego Erika
- smaczna - on się wzdrygnął, a ja złapałam jego rękę, jeszcze bardziej, i zlizałam kolejne krople krwi, po czym podbiegłam do Filipa, puszczając rękę Erika, Filip czując mnie za sobą, sie wzdrygnął, wepchnęłam go do pokoju, po czym położyłam ręce na jego ramieniu i szepnęłam mu do ucha, tak że tylko on to usłyszał - to mój teren - od razu wyplątał sie z mojego uścisku, po czym podszedł do Erika powtarzając mu moje słowa, ja podeszłam do nich z szyderczym uśmiechem, powiedziałam straszliwym głosem, wręcz sama dostawałam ciarek - czy dzieci coś jeszcze chcą.?
- może tak, wyjść.? - zasugerował Filip
- o, nie, nie ma takiej potrzeby, ja sie wami zajmę, skoro, weszliście na nieznany teren, trzeba go poznać czyż nie.?
- Imfa opanuj się... - odezwał się Erik z lekko wstrząśniętym głosem
- ale po co.? Ja jestem opanowana, tylko po prostu... - spojrzałam na swoją dłoń, którą uniosłam do ust, na której znajdowała sie krew Erika, zlizałam ja ponownie po czym powiedziałam - już kiedyś smakowałam takiej krwi, ale to nie możliwe abyś był jego potomkiem, a może jednak... - zamyśliłam się, nadal zlizując krew
- Imfa, nic nam nie zrobisz, nie jesteśmy sami.... - (Erik)
- a kto jest jeszcze z wami.? - odwróciłam się, (chyba) w stronę drzwi, po czym odezwałam się, bo faktycznie ktoś stał, pod domem - wzięliście ze sobą jakieś zwierzę tak.? co to jest.? ptak.? kot.? pies.? - wymawiałam po kolei, nabierając im strachu, mój pokój był w kolorach czerni, i miał straszny klimat, po chwili usłyszałam otwierające sie drzwi, i dość znajomy mi zapach, gdy spojrzałam w tamtą stronę, to był ten zwierzak, ta szara kłębka dymu, zdziwiłam się, ponownie spojrzałam na wystraszonych chłopaków, odezwał sie Erik
- pani profesor kazała użyć siły, jeżeli nie będziesz chciała wyjść z własnej woli...
- co to jest.? co to za zwierzak.? gadaj.! - oburzyłam sie podnosząc głos, usłyszałam otwierające sie drwi, do mojego pokoju, znieruchomiałam, oni chyba też, odwróciłam sie, po czym ledwo mówiąc odezwałam się słodkim przyjaznym głosikiem...
- Ooo cześć Edmund.! jak tam leci ci czas.? jak tam w ogóle, robisz coś.? mam nadzieję że u twojego kochanego króla wszystko dobrze, o ile jeszcze żyje (dodałam ściszonym głosem ) tak więc, miło było cie znowu widzieć.! Ja się spieszę, do parapetu... - krzyknęłam pospiesznie po czym pobiegłam za przestraszonych chłopaków, i powiedziałam im do ucha, to co miałam powiedzieć jeszcze Edmundowi, ale nie chciałam, go wkurzać, - ej macie zatyczki do nosa.? on śmierdzi gorzej od was, i to dziesięciokrotnie.! - obaj się odwrócili, po czym się odezwali, trochę pewniejsi siebie
- ej, my nie śmierdzimy.!
- fakt, ale te perfumy to potwierdzają.! - zatkałam nos, i zobaczyłam, ze Edmund oparł sie o ścianę z założonymi rękami, odezwałam sie do niego...
- tam wtedy, to byli twoi kumple.? - zapytałam z nieśmiałym śmiechem
- taaaa..... - odpowiedział zerkając na mnie, chyba......
- wielkie sorki, ale wiesz było mnie wtedy nie pakować do wora, i jeszcze nim tak rzucać.! i to jeszcze na słońcu.! wiesz jakie ty masz twarde plecy.! - zrobiłam minę zezłoszczonego dziecka, a E i F się zdziwili, po czym lekko wycofali do wyjścia, Edmund sie odezwał
- chodź.! - stanęłam w miejscu, a moje oczy znów są białe, założyłam ręce i wyprostowałam sie
- NIE.!!! wiesz jak teraz słońce razi.! jeszcze mocniej niż trzysta lat temu, jeżeli chcesz wiedzieć.! - wskazałam ręką na okno, które było zasłonięte, chociaż było widać co jest na zewnątrz.
- oj no chodź nie marudź, czasy się zmieniły, ale ty chyba nie... - podszedł do mnie i złapał za nadgarstek po czym kierował sie do wyjścia, razem ze mną, chciałam się wyrwać, nie mogłam.?! Jakim cudem on jest ode mnie silniejszy.?! Gdy wpakował mnie do auta, no gdy wbiegłam do auta od światła słonecznego, zabrałam pierwszą lepszą kurtkę z siedzenia obok po czym zrezygnowałam, i spytałam się Erika, który siedział obok mnie z tyłu
- daj kurtkę... - zdziwił się
- ale przecież jest ciepło...
- no po prostu ją daj, no.!
Posłusznie wykonał moje polecenie, gdy tylko mi ją dał, wzięłam ją na siebie, i użyłam jak kaptura, wcześniej tamten sobie odpięłam, no bo był dopinany a mi było gorąco, gdy założyłam na siebie kurtkę używając ją jako kaptura, odezwał sie Erik...
- dlaczego nie wzięłaś kurtki Eda.?
- bo ona śmierdzi..... - powiedziałam ostatecznie
- nie rozumiem, dla mnie on pachnie jak wilk i tyle....
- więc wilk, tak.?
- to ty nie wiedziałaś.? - zapytał się Edmund
- nie, wiedziałam jedynie ze śmierdzisz, William nic nie wspominał że w wiosce jest Wilkołak, a jak byliśmy w sali tronowej, zajmowałam się poczęstunkiem.... - E i F dziwnie na mnie spojrzeli..
- taaaa....a potem musieliśmy szukać nowych straży dla króla, na prawdę żadnego nie oszczędziłaś...
- jak to nie oszczędziła.!? - zapytał Filip
- taaaa....nadal pamiętam tę scenę... - (Edm)
- opowiedz.... - (Erik)
- nie boisz się.? - (Edm)
- nie, opowiadaj, co się stało.... - (Erik)
- przyniosłem "ją" do króla, na jego żądanie, kazał nam złapać, zwierzę które zabijało mieszkańców dość bardzo często, aż za często, gdy ją złapałem i wypuściłem z wora, uciekła, wyglądało to tak jakby było tam powietrze, gdy podszedłem do króla aby go ochraniać, zgasły wszystkie pochodnie, potem gdy się zapaliły zobaczyłem, Morganę, która siedzi na wszystkich trupach, byli nią straże, martwi, cali w krwi, a ona oblizywała palce, wtedy wyglądałaś trochę bardziej pewna siebie - tu zwrócił sie do mnie, po czym kontynuował - gdy już skosztowała krwi króla, mnie prawie zabijając, przyszedł William, ona powiedziała ze jest on jedyną osobą która nią rządzi, potem gdy była obok niego, z tego co pamiętam, zamknął jej oczy i upadła gwałtownie na ziemię, on ją złapał i wziął na ręce. Potem, odszedł....
- i tyle.? - zapytałam, chłopcy na mnie spojrzeli
- nie pamiętasz.?
- no jak, skoro mnie uśpił.!? - podniosłam głos na nich, Edmund po chwili się odezwał
- dobra wyłazić z auta, jesteśmy
Erik zabrał swoją kurtkę ode mnie a ja wyciągałam ręce jak idiotka, mając nadzieję że mi ją zwróci, ale na nic, gdy nie miałam zamiaru wyjść z auta, i siedziałam na miejscu, poczułam płachtę na sobie, taką czarną, po czym ktoś wziął mnie na ręce, a ja sie skuliłam w osobie, gdy poczułam jak promienie słoneczne dotykają mojej skóry, skuliłam się w mały kłębek, poczułam zapach Eda, odezwałam sie do niego, chowając.
- jezu, czemu ty musisz tak śmierdzieć.? - prychnął, słyszałam jak w szkole przechodziliśmy, były odsłonięte zasłony, na nich to może nie działało ale ja sie dusiłam.! Ed, niósł mnie aż do ciemnego miejsca, po drodze słyszałam jak dziewczyny mówią że jest ciacho, a inni ciekawili sie czemu czują człowieka, a inni co niesie Ed.
Znaleźliśmy sie w pokoju, który był w kolorze czerni i nie dopuszczał światła, no tak sądziłam bo było chłodno, Ed ściągnął płachtę, a ja zeskoczyłam z jego rąk, po czym powiedziałam ciche "dzięki" a on odpowiedział
- i tak jesteś zbyt lekka, ale tyle żresz...
- ej nie moja wina ze zostałam przemieniona jak byłam głodowana, prawda.?! A z resztą, ciebie i tak jeszcze nie było na świecie, więc nadal jestem starsza od ciebie, i lżejsza, ładniejsza i lepsza.!
Spojrzałam na niego po czym obróciłam się była tam pani Glorin, podeszłam do niej, ona sie odezwała...
- Imfa potrzebuje twojej pomocy, musisz zagrać główną bohaterkę w teatrze.!
- yyy, ale co to jest teatr.?
- miejsce gdzie przedstawiana jest historia, lub inne filmy, my będziemy przedstawiać o królestwie, itp, szczegółów dowiesz sie jak sie zgodzisz...
- okej może być, ale o co będzie chodziło.?
- tak więc, zagrasz dziewczynę, sierotę...
- jak dobrze ze nie będę musiała udawać, w pewnym sensie.. - powiedziałam cicho
- tak więc, będziesz grała sierotę, która napotka w mieście chłopaka, który okaże sie księciem, wy się zakochacie, lecz rodzina królewska będzie sie temu sprzeciwiała, a wy chcecie być razem.!
- czyli jak Romeo i Julia.? - zapytałam unosząc jedną brew
- t-tak, to znaczy mniej więcej, bo bohaterowie nie giną na końcu...
- spoko.
Podeszliśmy do drzwi, zobaczyłam szparkę światła, spojrzałam na Eda, po czym powiedziałam, tylko "czy mógł byś..." po czym wziął mnie na ręce i przykrył tkaniną, wiem że to dziwne, ale przestałam czuć tak jego zapach, zdziwiłam sie, ale okej...

Chodziłam na zajęcia próbne, aby poćwiczyć, codziennie, po szkole, nie mojej lecz wampirów, na co dzień to spałam do czasu aż nie mam tam być, i ćwiczyć. Dowiedziałam sie, ze tym całym księciem będzie Erik, z czego nie byłam zadowolona, ale to tylko gra prawda.? Jego ojcem będzie Edmund, moim przyjacielem który daje mi wsparcie, będzie grał Wiktor, Matkę, czyli królową, będzie grała jakaś tam dziewczyna chyba Elizabeth, resztę tłum, sługę itp, będą grali osoby z różnych klas których nie znam. Będziemy grali z mikrofonami, które będą chyba powieszona nad naszymi głowami, aby było nas głośniej słychać, będzie to trochę musical, ale da się wytrzymać, tak więc szłam już na występ...

Weszłam za kurtynę, pani profesor, podała mi jakieś ubranie, które miałam ubrać, była to niebieska sukienka, z kołnierzykiem koloru bieli...

Wyszłam stamtąd i wzięła mnie pani Glorin, do występu jeszcze pół godziny, a ona idzie ze mną do łazienki, powiedziała abym pochyliła głowę nad wanną, tak też zrobiłam, a po chwili poczułam na głowie coś zimnego co spływało w dół, ona zaczęła to wcierać, chyba z rękawiczkami, ale co to jest.? Gdy skończyła zmyła to wodą, po czym wzięła coś ciepłego i nazwała to suszarką, po czym zaczęła tym dmuchać w moje włosy. Gdy skończyła, powiedziała abym się zobaczyła w lustrze, gdy tam spojrzałam znowu miałam brązowe włosy.?! Zaczęłam je oglądać i on ami je trochę poplątała, aby wyglądało to wiarygodniej że jestem sierotą, sukienka była powyginana i trochę pobrudzona, tak wyszłyśmy z łazienki, tam zobaczyłam resztę chłopaków, Erik był ubrany, no jak książę a Wiktor jak sierota, no a Ed jak król, Elizabeth, która dostrzegłam w dali, była ubrana jak królowa, gdy zobaczyli moje włosy, Erik i Ed jako jedyni zareagowali, podobnie, czyli zaskoczeni...Popatrzyłam na nich, gdy tak sie na nich gapiłam zobaczyłam ze przyglądają mi się, lekko sie zaczerwieniłam, dzięki bogu że jestem wampirem i oni tego nie widzą, szturchnęła mnie pani Glorin, odwróciłam się i odeszłam z nią kawałek dalej....

Chwilka u Eda i Erika

Patrzyliśmy na nią jak zaczarowani, po chwili gdy odeszła, odezwałem sie do Eda, tak aby się upewnić...
- ej, widziałeś gdzieś Imfe.?
- n-nie, ale widziałem coś pięknego....t-to znaczy...
- ja też...t-to znaczy, choć poszukamy jej bo zaraz idziemy na scenę...
- yyy, t-tak, możemy iść jej poszukać...

Katie

Poszłam z panią z powrotem do łazienki, otworzyła prze de mną pudełko, które było dziwnie przeźroczyste, a z niego wyciągnęła coś jak łuska, chyba, powiedziała do mnie
- załóż je...
- ale co to jest.? i jak mam założyć.?
- soczewka, zakładasz na oko, ty musisz bo masz same białka oczne
- dobra..
Wzięłam jedną, po czym przyłożyłam ją sobie do oka, założyłam kilka razy zamrugałam, po czym założyłam drugą, również parę razy zamrugałam, i powiedziałam że już dobrze, szkoda tylko że nie przywróciły  mi one wzroku. Wyszłyśmy z łazienki, napotkałam Erika, po czym go dotknęłam w ramie, a ten na mnie spojrzał a ja się odezwałam.
- coś ze mną nie tak.? włosy mają tak być, więc nie wiem o co ci chodzi... - pogłaskałam włosy, a on po chwili się otrząsną i odwrócił patrząc na scenę...
- mamy zmianę scenariusza.... - powiedział nie pewnie, że co.?
- w którym momencie.?
- tam prawie na końcu
- no i co mamy zmienione.?
- no bo........

Teraz przedstawienie będzie pokazane od strony widowni, tak jak bym opisywała film, tak w miarę.! Miłego czytania.!

Na scenę wyszła, pewna kobieta, powiedziała słowa
- na początku, posłuchacie dwóch piosenek, które będą dla pokazania wam, jaka nasza szkoła jest utalentowana, dalej będzie sie odgrywało przedstawienie, dziękujemy za przybycie.!
Na scenę wyszły cztery dziewczyny i pięć chłopców, ustawili się w rzędzie, na zmianę, zaczęło się od chłopaka, czyli chłopak, dziewczyna, chłopak, dziewczyna, chłopak, dziewczyna, chłopak, dziewczyna, chłopak, od strony prawej w lewo. Zaczęła lecieć muzyka a oni zaczęli po kilki sekundach...


(katie jest tą w szarej bluzie)

Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy chwil co tak mkną
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Czym rok odmierzyć? Jak zmierzyć go?

Świtami, zmierzchami, kubkami wypitej kawy?
Calami, milami, śmiechem czy łzą?
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Czym rok odmierzyć, jak zmierzyć go?

Więc miłość, weź
Więc miłość, weź
Więc miłość, weź
Tylko czas zmierz
Porami jej
Miłości czas

Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy wybranych dróg
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Czym powiedz mi jeden rok życia byś odmierzyć mógł?


Czy tym, co już wiesz - goryczą twych łez?
Liczbą szans których brak, drogą co biegnie w świat?
Więc pora wyśpiewać tę historię co wciąż trwa
Niech święci się w pamięci ten rok co upłyną nam


Więc miłość weź
Oh, pamiętaj pamiętaj, los miłość ci da
Więc miłość weź
Pamiętaj że z nieba pochodzi ten dar
Więc miłość weź
Dziel ją, mnóż ją, twórz ją
Tylko czas zmierz
Miłość, miłość niech mierzy twój czas
Porami jej
Miłości czas
Miłości czas, miłość niech mierzy twój czas

Zaraz po tej piosence, dostali oklaski, po czym muzyka ucichła, a oni zaczęli śpiewać bez podkładu, lecz dołączyło do nich jeszcze pięć osób, dokładnie, dwóch chłopaków, i trójka dziewcząt, zaczęli śpiewać...


(katie jest tą w rudych włosach, nad zaczynającą ;))




Nants'ngonyama bakithi baba 
Sithi hu ngonyama 

Nants'ngonyama bakithi babo
Sithi hu ngonyama ngonyama 
Ingonyama

Ingonyama Ingonyama nengw'e namabala

Odkąd los rzucił nas tu na Ziemię,
olśniewa wzrok słoneczny blask.
Jest tu więcej dróg, niż ktoś przejść by je mógł,
więcej spraw, niż ogarnąć się da.
Istnienia sens, jak pojąć gdy,
wokół nas niezbadany lśni ląd.
Ale Słońca twarz hen, nieba lazur się pnie,
to lśniąc to nie, nieskończony ciąg.


Wieczny Życia Krąg, co prowadzi nas,
przez rozpaczy mrok, w nadziei blask.
Aby dojść do tych dróg, własnych i pisanych,
w ten wspaniały, Wieczny Życia Krąg.


Wieczny Życia Krąg, co prowadzi nas,
przez rozpaczy mrok, w nadziei blask.
Aby dojść do tych dróg, własnych i pisanych,
w ten wspaniały, Wieczny Życia Krąg.

Gdy skończyli, tak jak przedtem, dostali oklaski, zeszli ze sceny, tylko ci którzy dołączyli później, dziewczyna w niebieskiej sukience, podeszła do końca sceny po czym upadła na ziemię, udając że leży, reszta rozeszła sie gdzie sie dało, byle na scenie, zaczęło się, zaczęła mówić dziewczyna, która udawała że leży, co nadal robiła.
- co się dzieje z moim życiem.? leże gdzieś pod ścianą, gdzie jest ciemność, gdzie nikt do mnie nie podejdzie, czy tak ma wyglądać moje życie na zawsze.? Jako sierota która żyje samotnie, no może z wyjątkiem mojego przyjaciela, ma na imię Wiktor, miał podobne życie do mojego, lecz, ja miałam trudniej, gdyż on został sam gdyż jego rodzice zmarli, a mnie wyrzucono gdy tylko nauczyłam się chodzić i mówić, uznali mnie za niepotrzebną rzecz w życiu, dalej ich nie widziałam, choć czasem tęskniłam.
Ponownie, opuściła głowę z powiekami, podbiegł do niej chłopak, podobnie ubrany, w ręku trzymał chyba pomarańcze, znaczą trząść dziewczyną, ona sie ocknęła i podniosła do pozycji siedzącej a chłopak wręczył jej jedną z pomarańczy ona sie do niego uśmiechnęła po czym odezwała
- skąd to wziąłeś.?
- a spadło jednemu sprzedawcy, tak prosto do moich rąk - uniósł ręce w górze
- no to dobrze że tego nie zauważył, bo było by z tobą źle - zaczęła obierać pomarańcze
- co zamierzasz dzisiaj robić.?
- siedzieć na miejscu i próbować wymyślić pomysł jak zdobyć pożywienie
- czyli to co codziennie.?
- tak
Odpowiedziała, a po chwili, chłopak wstał, podał jej dłoń, przyjęła ją po czym stali obok siebie, i patrzyli w oczy, po chwili chłopak mrugnął a dziewczyna sie zaśmiała (na tle na czerwonych zasłonach, był biały ekran, który pokazywał zbliżenie twarzy, który kręcili) po czym wypowiedziała słowa, idąc na drugą stronę sceny
- mrugnąłeś pierwszy więc przegrałeś, hmm, przynieś mi księcia.!
- to nie dorzeczne, jak mam ci księcia przynieść.? przecież nie będzie chodził gdzieś po mieście, nie złapie go za rękę i nie przyprowadzę go do ciebie, bo przegrałem na "kto pierwszy mrugnie" prawda.?
- no skoro tak widzisz tę sytuację, to skocz z mostu, bo nigdy nie zgadzasz sie na moje pomysły....! - stanęła w miejscu i wskazała na niego palcem, on szedł powoli dalej
- i tak jak zwykle, sie nie zgadzam no, popatrz powtórka  z życia, a i mam pytanie, kiedy przestaniesz mi dawać zadanie abym skoczył z mostu.?
- do puki z niego nie skoczysz.!
- dobra, daj mi to zadanie, bo nudzi mi sie już.! - zatrzymał sie i spojrzał na nią, podbiegła do niego, na nogach bez butów, po czym powiedziała
- no to, hmm, niech będzie z tym księciem..!
- ile razy mam ci mówić, abyś dała mi spokój z tym twoim księciem.!
- nie wiem.! jak go znajdę.! - poszli w drugą stronę, po czym wpadł na nich jakiś chłopak z szmatą na ubraniach, wszyscy sie przewrócili, chłopak który ich potrącił, wstał pospiesznie i pomógł wstać dziewczynie, Wiktor wstał sam, po czym do niego podszedł, a nieznajomy odezwał się, lekko zdyszany.
- bardzo przepraszam, ale nie zauważyłem was - dziewczyna na niego spojrzała.
- nic nie szkodzi, uciekasz przed strażą.?
- c-co.?
- no przed strażą, nas zawsze gonią, jak no, jak nam jabłko wpadnie w ręce i ktoś to zauważy, pomijając tą historie nie słyszałeś jej, oki.?
- oki. - odpowiedział zdziwiony ale za to szybko, po czym kontynuował
- nazywam sie Nicolas - podał rękę dziewczynie
- Felicita, a to mój przyjaciel, Wiktor - podał rękę chłopakowi, po czym Wiktor sie odezwał
- ty też jesteś bezdomny.?
- yyy....tak, od niedawna
- uu, musi ci być ciężko, my już paręnaście lat jesteśmy bezdomni, ale chociaż na dnie, jakoś żyjemy - uśmiechnęła sie przyjaźnie
Wszyscy razem poszli, do pewnego miejsca, czyli za kurtynę, gdy sie zakryła, nie wiadomo jak, ale tak się stało, bo gdy się ona odsłoniła, były poukładane jakieś kamienie, przypominające środek  opuszczonego budynku, z jedna świecą, światła przygasły na scenie, a oni ponownie weszli, dziewczyna, podskakiwała i mówiła radośnie
- wiec, jak, dzisiaj obeszliśmy całe miasto, udało nam się zebrać jeden bochenek chleba i...hmm...
- i to że wpadłaś na strażnika i prawie cię przyłapał... - dodał Wiktor.
- taaaa.... pomijając to, to dzień całkiem dobry nie.?
- nie sądziłem ze tak spędzacie czas... - odezwał się Nicolas, po chwili ciszy
- ej, tak właściwie to jak długo jesteś sierotą.? - zapytała Felicita
- parę dni, rodzice, eh szkoda gadać a u was.? - popatrzyli na niego, trochę smutnym głosem, ale po chwili, Wiktor sie odezwał
- ja jestem sierotą od pięciu lat, a Fel, jest od czwartego roku życia - Nicolas posmutniał, po czym spojrzał na dziewczynę która, aktualnie siedziała na parapecie wybitego okna, popatrzyli na nią, po czym Wiktor kontynuował - dobra ja idę, obejrzeć czy nie ma strażników w pobliżu i wracam, nie pozabijajcie się.! - odszedł za kurtynę, a Nicolas zaczął oglądać wnętrze, po chwili Felicita odezwała, sie patrząc w narysowany widok za oknem, na piękną noc
- jak długo zamierzasz tu zostać.?
- yyy, nie wiem, pewnie dzień lub dwa, a co.?
- nic, tylko, nie chciałabym byś nas obciążał, ale skoro, max dwa dni, to to zniosę, ale masz sie nas słuchać, bo inaczej nie przeżyjesz... - pogroziła mu palcem, patrząc w oczy, po odwróceniu głowy, on lekko się zmieszał po czym, z lekkim zawahaniem się odezwał
- jak byś siebie opisała.?
- a skąd to pytanie.?
- interesujesz mnie - odezwał sie nie pewnie, po czym oparł się o parapet, znajdujący się u jej stup.
- tak więc, opisałabym się w ten sposób, że... nie jestem samolubna, słaba i przerażona. Podoba mi się życie tutaj, chociaż, więcej życia spędzam w lesie...
- lesie.? - zapytał trochę zdziwiony
- tak, tam mnie zostawili rodzice, a gdy wróciłam do wioski, nawet mnie nie szukali, więc, zaczęłam w nim mieszkać, jak jakaś dzikuska, możesz sobie tak pomyśleć o mnie. Czuje się tam jak w domu, nic mnie może mnie powstrzymać... Wiesz, ostatnio, widziałam jak przypływa statek, od strony lasu - Nicolas zrobił zdezorientowaną minę - wiesz co widziałam.? - zapytała z uśmiechem
- co.?
- księcia.! - opadła na parapet, resztą ciała, a on się uśmiechnął
- a jaki on był.?
- nie wiem jak znaleźć dla niego odpowiednie słowo, chyba, był piękny, idealny, odpowiedzialny.
- czemu tak sądzisz.?
- chciałabym go kiedyś spotkać, i opowiedzieć mu jakie piękne jest życie po za królestwem, jak trzeba walczyć o życie, a on sobie siedzi zadowolony w pałacu, pewnie ma jedzenia dostatek, chciałabym z nim być, mieszkać w pałacu, to byłoby cudowne - rozmarzyła się dziewczyna, i ponownie patrzyła za "okno"
- zaprowadź mnie
- ale gdzie.?
- do twojego ulubionego miejsca w lesie - pokiwał jej palcem, a ona wstała i podeszła do drzwi, wychodząc, on potem zrobił to samo
Wyszli zza kurtyny, po chwili, gdzie przyszedł Wiktor, który kierował sie w ich stronę, zatrzymał sie gdy zobaczył odchodzącą dwójkę. Podszedł do nich i zapytał
- dokąd idziecie.?
- idę mu pokazać pewne miejsce w lesie
Po czym ruszyli dalej, i nie było już ich na scenie, gdy kurtyna sie zasłoniła i ponownie odkryła było wszystko inaczej, tło było pokazane na las, były rekwizyty, przypominające drzewa i wodę, Felicita i Nicolas, szli przed siebie, chłopak rozglądał sie idąc za dziewczyną. Gdy sie zatrzymali, chłopak sie zmieszał, bo poczuł przyjemny wiatr, który został ukazany, prawdopodobnie wiatrakiem. Dziewczyna sie zatrzymała i do niego odwróciła, po czym chłopak na nią patrzył, aż sie odezwał.
- czy ty ode mnie czegoś oczekujesz.?
- wyjaśnień - chłopak sie zmieszał
- a-ale jakich.? - odwrócił wzrok
- wiem że jesteś księciem, dobrze sie mu, to znaczy tobie przyglądałam, i to z bliska, na dodatek masz to samo imię co "on", jesteś zmieszany i tak mało wiesz...
- wiesz ile ja ziemi zwiedziłem.! - pochwalił sie, a dziewczyna od niego odeszła zmartwiona
- czy uważasz mnie za dzikuskę.?
- n-nie, dlaczego miał bym tak zrobić.?
- bo, gdy tak na ciebie patrzę, nie mogę uwierzyć, ze z tobą rozmawiam, i nie mogę uwierzyć że jesteś jeszcze obok mnie.
- ale ty jesteś głupia
- a ty chwalipięta - odgryzła sie, mu
- wiesz ile ja mam swoich ziem.?
- nie potrzebuję tej wiedzy, i tak stąd nigdy nie wyjadę
- a to niby czemu.?
- bo nie mam pieniędzy, jestem uznawana za dzikuskę i nie mam znajomych, oprócz Wiktora, no ciebie zaliczać nie mogę, bo zapomnisz o mnie, jak tylko się schowam
- zabiorę cie do pałacu - oznajmił, dziewczyna się odwróciła i do niego podeszła
- było by fantastycznie, ale, wiesz.....







Ty masz mnie za głupią dzikuskę
Lecz choć cały świat zwiedziłeś
Zjeździłeś wzdłuż i wszerz
I mądry jesteś tak
Że aż słów podziwu brak
Dlaczego powiedz mi tak mało wiesz?
Mało wiesz..........

Na lądzie, gdy rozglądasz się lądując
Chcesz wszystko mieć na własność, nawet głaz
A ja wiem, że ten głaz ma także duszę
Imię ma i zaklęty w sobie czas

Ty myślisz, że są ludźmi tylko ludzie
Których ludźmi nazywać chce twój świat
Lecz jeśli pójdziesz tropem moich braci
Dowiesz się największych prawd, najświętszych prawd

Czy wiesz czemu wilk tak wyje w księżycową noc?
I czemu ryś tak zęby szczerzy rad?
Czy powtórzysz te melodie co z gór płyną?
Barwy, które kolorowy niesie wiatr
Barwy, które kolorowy niesie wiatr...

Pobiegnij za mną leśnych duktów szlakiem
Spróbujmy jagód w pełne słońca dni
Zanurzmy się w tych skarbach niezmierzonych
I choć raz o ich cenach nie mów mi

Ulewa jest mą siostrą, strumień bratem
A każde z żywych stworzeń to mój druh
Jesteśmy połączonym z sobą światem
A natura ten krąg życia wprawia w ruch

Do chmur każde drzewo się pnie
Skąd to wiedzieć masz skoro ścinasz je?

To nie tobie ptak się zwierza
W księżycową noc .
Lecz ludziom wszelkich ras i wszelkich wiar
Chłonącym te melodie, co z gór płyną -
Barwy, które kolorowy niesie wiatr

Możesz zdobyć świat
Lecz to będzie tylko świat
Tylko świat!
Nie barwy, które niesie wiatr...


Dziewczyna stała nieruchomo, czekając na jego reakcję, po czym po prostu odeszła, kawałek dalej, a on poszedł za nią, ona nawet sie nie odwracała, gdy okrążyli parę razy las, na scenie, dziewczyna zatrzymała się, po czym wypowiedziała słowa
- idź, tam jest pałac, nie powinieneś spędzać czasu z dzikusami.!
- ale tu jest mi dobrze - odpowiedział niepewnie
- niby przy kim, przy mnie.? Jestem brzydka, nic nie potrafię, jestem sierotą - odwróciła sie z zaszklonymi oczami
- dla mnie jesteś piękna, potrafisz wszystko, a sama nie jesteś, wiesz ile mógłbym sie od ciebie nauczyć.? Ja umiem, tylko dobrze sie zachować i być księciem, i koniec kropka, ty potrafisz przeżyć sama, mną się zajmowali różni ludzie.
- ale jednak, masz bajeczne życie, lepiej wracaj, dzisiaj mają wznieść lampiony, a tu jest okropny widok - uśmiechnęła sie lekko po czym dodała - naprawdę miło sie spędza z tobą czas, a teraz, może lepiej idź
Chłopak lekko się zawahał, ale złapał dziewczynę za rękę i pociągnął za kurtynę, która sie zasłoniła, a gdy ponownie było widać co jest za nią, było wszystko inaczej, było widać wodę, i namalowany zamek, w oddali, dziewczyna wyszła razem z chłopakiem i patrzyła na to wszystko, nadal trzymali sie za ręce, podeszli do znajdującej sie położonej łodzi, i usiedli po czym było słychać dźwięki odpływania od brzegu, dziewczyna lekko sie zawahała, ale zaufała mu, gdy ucichła melodia, zobaczyliśmy latające lampiony i słowa chłopaka
- to jest prezent za miło spędzony czas - dziewczyna lekko sie zdziwiła, ale zaraz po tym było słychać melodie muzyki i głos dziewczyny, a na górze było widać mnóstwo małych światełek. 



Tyle dni nieba nie dotykać,
Tyle lat nie przeczuwać nic,
Tyle chwil stracić bezpowrotnie,
I w ciemności tkwić.

Stoję tu, patrzę prosto w światło.
Stoję tu, myśli mkną jak wiatr.
Nagle wiem, to nie jest sen
To tutaj jest mój świat!


Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.


Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu.


Tyle dni gonić, nieuchwytne.
Tyle lat błądzić jak we mgle.
Tyle chwil patrzeć i nie widzieć
Nic i mylić się.

Stoi tu, słońce nad słońcami
Stoję tu i od razu wiem
Jeden gest i jasny jest
Nieznany życia sens.


Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.

Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu


Patrzyli na siebie chwilę, po czym chłopak zaczął "dopływać" do brzegu, gdzie tam wyszli, dziewczyna na niego patrzyła, po czym spytała się.
- zobaczymy się jeszcze.?
- na pewno, nie mam zamiaru niszczyć tej "przyjaźni" - ostatnie słowo, wypowiedział tak, na siłę, po czym wracali, (wychodzili za kurtynę) trzymani za ręce.
Kurtyna się zasłoniła, po czym światło sie rozjaśniło, oznaczając poranek, kurtyna się odsłoniła, i było widać pałacowe wnętrze, gdzie była jedna dziewczyna, ubrana w bogate ubrania, gdy patrzyła na swoje paznokcie, z zwycięską miną, gdy zza kurtyny nie wyszedł Nicolas, ubrany również bogato, kobieta wstała z krzesła i podeszła do niego, po czym powiedziała, złośliwym tonem
- gdzie byłeś.?
- wyszedłem
- gdzie.?
- a co cie to obchodzi.? - chłopak oddali się kawałek od niej, po czym powiedział - byłem z kimś na mieście
- z dziewczyną.?! - zezłościła się trochę
- tak, ale ciebie nie powinno to teraz obchodzić - chciał ją ominąć ale złapała go za ramię, odwrócił się. Zaczęła lecieć muzyka, a ona poruszała sie zgodnie z nią, okrążając parę razy chłopaka.



Myśl sobie to, co chcesz, uwierz, że noc jest dniem, trochę wolności mogę ci dać,
Fantazjuj sobie w snach, lecz świat zasady ma i wygrać z nimi nie masz szans,
Choć wciąż buntujesz się, nie masz wyboru i nigdy go już nie będziesz mieć,
Bo przysięgałeś mi, do końca twoich dni,
Bóg na zawsze przeznaczył ci mnie,

A gdy zasiądziesz na tronie należnym i mnie,
Będzie składała mi hołd cała szlachta Europy,
Bo ja się nigdy nie zrzeknę nadanych mi praw,
Przysięgałeś przed Bogiem i ludźmi że będziesz mój,

Przecież od dawna wiem, że wciąż upijasz się i że z dziwkami spędzasz czas,

( mina Nicolasa, bezcenna - zdziwienie)
Za chwilę jakiś śmieć może z nich każda mieć więc nie oszukuj więcej się,
Świat obserwuje cię i nie zapomnij że księciem i mężem musisz być,
Więc prawdzie w oczy spójrz na zawsze będziesz mój ślubowałeś i musisz z tym żyć,
Choć już nie liczę na miłość, choć sama wciąż śpię,
Będzie składała mi hołd całą szlachta Europy,
Urządzę piekło na ziemi dla tych twoich zdzir,
( ponowna bezcenna mina)
Przysięgałeś przed Bogiem i ludźmi, że będziesz mój,

Spójrz jak niepewność się skrada i wciąga cię w swoją sieć, bo wiesz

Choć ze mną łoża nie dzielisz, podzielisz swój tron,
Będzie składała mi hołd cała szlachta Europy,
I nawet śmierć nie jest w stanie rozłączyć już nas,
I we wspólnym cesarskim grobowcu wciąż będziesz mój,
Ja cię nie zwolnię z przysięgi, więc jesteś mój,
I będziesz mój,
Na zawsze mój,
Na zawsze mój

Chłopak na nią spojrzał, dziwnie, po czym odezwał się
- wiesz że to nie ja składałem przysięgę, nie z własnej woli - pogroził palcem - to zrobili moi rodzice, więc nie wiem o co ci chodzi...
- jestem twoją narzeczoną, więc chyba wiesz do czego to zmierza
- tak, wiem, ale, nasz ślub ma sie odbyć dopiero za dwa lata, nie wiem gdzie ty sie wybierasz, w każdym czasie może stać sie wypadek, w którym coś ci sie stanie, i ślub będzie sie ciągnął i ciągnął, i ciągnął....w nieskończoność, uwierz mi, ja tak ominąłem większość zajęć książęcych, tak więc, do zobaczenia.!
Krzyknął, po czym szybo opuścił, scenę, a na niej pojawił sie jakiś pan, również ubrany bogato, podszedł do zszokowanej dziewczyny po czym się odezwał
- czy coś sie stało.?
- on chyba nie chcę tego ślubu, panie
- pogodzi sie z tym, na pewno
- ale on był w mieście
- co.?
- z jakąś dziewczyną
- co.?!
- i to jeszcze całą noc i dzień
- co.?!?
- terasz powiedział ze będzie wydłużać ślub
- co.?!?!
- ciekawe czy ta dziewczyna jest niedaleko zamku.(?) - oświadczyła, po czym wyszła za kurtynę, szybko, a on się odwrócił, gdzie zawołał
- straż.! - przybiegli - przyprowadzić tę dziewczynę w niebieskiej sukni, którą widzieliśmy po drodze tutaj.!
W czasie gdy oni poszli chyba szukać dziewczyny,m pokazali że zeszli ze sceny, a na nią weszła Felicita, kutyna się szybko zamknęła i odsłoniła, otoczenie się zmieniło, była fontanna, jakieś posągi, i drzewa, dziewczyna zaczęła chodzić w kółko, usłyszeliśmy muzykę, na scenę weszły jeszcze cztery dziewczyny, stały z tyłu, w półkolu.



Ofiarę złóżcie
z głupiej kozy
co sama sobie winna jest.
Myślałam: jakoś sie ułoży,
lecz miedzy mity
to muszę włożyć 

Kogo chcesz czarować,
skoro serce masz
na wierzchu

Już straciłaś głowę,
dostrzegamy to
bez przeszkód
Nie wstydź się-To piękne
poczuć nagle mięte
i mieć w głowie pstro


Co to, to nie
Ani słowa- a sio! 

Co z tego
każdy sie dowie, o, o! 

Nie powiem 
że pokochałabym go

To jakiś banał,
lat przybywa
a serce coraz głupsze,
mój rozum krzyczy
weź sie w karby
lecz serce głuche
gdy się uprze 

Wzbraniasz się
nieszczerze
uczuć nie potrafisz
wyznać
nas tym nie nabierzesz
co dopiero zaś mężczyznę!
Popatrz prawdzie w oczy on cię zauroczył
kochasz go, go, go i już


Co to. to nie
ani słowa, sio! 

Ty wiesz
-on też
kocha cię
-kochasz go 

Na pewno nie
powiem że
kocham go

Poczekaj, stań
bez dwóch zdań
kochasz go 

Co to, to nie
Ani słowa- a sio! 

Ani słowa- nie! 

Nie powiem
że pokochałam

Już dosyć hec
to nie grzech
-kochać go!


Cichutko więc
powiem że
kocham go

Z powrotem, kurtyna się przysłoniła a potem na odwrót, gdzie był już król i ponowne wnętrze pałacu. Po chwili, kręcenia się tego pana, zapewne króla, usłyszano, stukot metalowych zbroi straży, król od razu do nich podszedł, zobaczyliśmy Felicite, po czym on sie odezwał- straż możecie wyjść - popatrzył na nią - czy widziałaś się z księciem.?
- t-tak, wasza wysokość - odpowiedziała niepewnie
- czy byłaś z nim na mieście.?
- t-tak, wasza wysokość - również niepewność, miała uchyloną głowę
- czy jest coś pomiędzy wami.?
- nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie - spojrzał na nią, on podniosła głowę - byliśmy na łódce i oglądaliśmy lampiony
- czy go kochasz.? - zapytał gniewnie, jednak było widać to tylko po jego twarzy, dziewczyna spojrzała mu w oczy
- owszem - zezłościł się po czym odezwał sie, podchodząc do niej, a ona przybrała pozycję obronną, aby nie zrobić kroku w tył.



Przecież jest pani inteligentną osobą
I chyba nie sądzi pani, że on, następca tronu... Hyy.
Moja droga, wiesz zapewne, jakie życie jest dzisiaj niepewne,
bywa też bardzo kosztowne, trzeba zadbać o swój byt.


Nic mi nie da futro z norek,
nie pomoże gdy serce jest chore.
Muszę być wierną bez względu na koszt,
a może uśmiechnie się los.


Skończmy już ten cyrk i po prostu mi podaj cenę.

Nie wiem jak pan śmie tak ubliżać mi.
Nie! Mnie nie można kupić!


Bierz, co życie ci da,


Chwytaj okazję, bo będzie ci żal,
wierzę w twój rozum i spryt,
pora zakończyć ten flirt.


Bierz, co daje ci los,

gdy mu się znudzisz wyrzuci cię w kąt,
zanim przestanie cię znać musisz zrozumieć,
że tylko jedno życie masz.


Ja mu wierzę.

Ach kochana, nie wiesz dokąd prowadzi nas wiara...
Dawniej wierzono, że świat płaski jest, dziś tylko wzbudza to śmiech.


Miłość wieczna jest, czerpie siłę z gwiazd, nieskończoną.

Starczy już tych bzdur, przestań bredzić już i w końcu zejdź na ziemię.

Bierz, co los dał ci już,

Niech pan nie straszy, nie boję się gróźb,
miłość wypełnia mnie i nie wyrzeknę się jej.


Bierz co życie ci da,

Musi się wreszcie pogodzić z tym pan,
już zawsze kochać go chcę
i być kochana, bo tylko jedno życie mam.

Ślicznotko uwierz mi, zaraz znajdę ci tysiąc innych pań,
słodkich tak jak ty, które dadzą mu wieczną miłość i durne gwiazdki z nieba.


Bierz, co daje ci los,


Skończ z tym uporem lub czeka cię loch.

Miłość wyzwoli mnie z krat i będę wolna jak ptak.

Bierz, co daje ci świat,

Koniec rozmowy, za drzwiami jest kat.

Poczekam u piekła bram, szybko tam znajdzie się pan.

Tylko jedno życie masz.

Wolę to niż być jak pan.

Tylko jedno życie masz..!

Patrzyli na siebie dziewczyna spytała sie trochę odważniejszym głosem
- czy mogę już opuścić zamek.?
- tak, i nigdy więcej nie wracaj
Wyszła ze spuszczoną głową, że kłóciła sie z króle, ale zrozumiała że książę nie powinien spotykać się z kimś takim jak ona. Wyszła za kurtynę, po czym ona sie zasłoniła, po odsłonięciu, widać było zniszczony ogromny dom, z schodami, najwyraźniej był opuszczony, dziewczyna, szła tam tędy, gdy zaczęła śpiewać, a potem, zaczęli sie schodzić ludzie dookoła niej, jak duchy, a na końcu piosenki odeszły.


( do końca piosenki, bo tam dalej gadają o czymś ;))

Lecę w dal w dawne dni,
Co minęły daremnie.
Nie wiem skąd znana mi
Ta melodia gra we mnie.

Dawnych wspomnień rzewny ton
Stukot kopyt w grudniowy szron
W rytmie walca raz, dwa, trzy
To się na pewno śni.

Aaa...

Dawnych wspomnień rzewny ton
Stukot kopyt w grudniowy szron
W rytmie walca raz, dwa, trzy
to się na pewno śni.

Płynie czas liczę dni,
Co minęły daremnie.
Nie wiem skąd znana mi
Ta melodia gra we mnie.

Nie wiem skąd znana mi
Ta melodia gra we mnie.

Usiadła na jednym ze schodków, po czym zaczęła lekko płakać i usłyszeliśmy dziwny szept - co tu robisz.? - był to szept męski, skądś znany, wszystkim, dziewczyna zaczęła sie bać, patrzyła wszędzie dookoła, po czym powiedziała słowa
- podobno w tej opuszczonej operze jest jakiś upiór, ale to chyba bujdy, nie.? - zapytała siebie, po czym usłyszeliśmy muzykę, ale jednocześnie, było słychać z różnych stron, dziwne stukanie butów, po czym dziewczyna zaczęła śpiewać....w czasie piosenki, upiór wyszedł zza cienia, dołączając się do dziewczyny, okazał sie nim Nicolas



Ten głos nawiedzał mnie
przybywał w snach
wymawiał imię me
aż nastał brzask
I chyba dalej śnię
lecz razem z nim
To on
to upiór tej opery
ma we władzy sny


niezwykły duet nasz
usłyszy noc
bo mam nad tobą już
nadludzką moc
a choć odwracasz się
spoglądasz w tył
To ja
to upiór tej opery
mam we władzy sny


Kto widział twoją twarz
ten poznał strach
dla świata maskę masz


świat głos mój zna

w harmonii splata się,
i głos i myśl
O tak
to upiór tej opery ma
we władzy sny


Fantazji odrzuć dziś
nieostry kształt
bo czas by miała już


Twój głos i twarz


Noc labiryntem jest
zabłądźmy w nim
o tak
to upiór tej opery
ma we władzy sny


Śpiewaj Aniele Muzyki!

To on to upiór tej opery

Śpiewaj !

Gdy skończyli śpiewać, dziewczyna podeszła do niego i przytuliła go, on odwzajemnił uścisk, po czym puściła go i zapytała
- nie powinieneś być w pałacu.?
- ee, wymknąłem się - oznajmił szybko i podrapał się po głowie
- milo cie widzieć.! - ponownie go przytuliła po czym zapytała ponownie
- ale musisz wracać.! a jeżeli się zorientują ze cię nie ma.?
- spokojnie nic się nie stanie, chciałem cię tylko odprowadzić do "domu"
- taaaa..... dzięki
Szli kawałek dalej, gdzie słyszano, czyiś głos, jednak sie tym nie przejmowali, gdy tylko wyszli za kurtynę, zza sztucznych schodów wyszła, narzeczona Nicolasa
- więc jednak.! Spotkał się z nią.! Wszystko powiem królu.!
I wyszła, za kurtynę, gdzie po chwili, się ona zasłoniła, a gdy po chwili, (jak to oczywiste) ponownie pokazała nam co jest za nią. Tym razem był to ogród, przed "domem'' dziewczyny, zatrzymali się, i patrzyli na siebie trzymając za ręce, chłopak sie odezwał
- to jak, widzimy się jutro.?
- nie możemy...
- ależ możemy...
- chodzi o to, ze jeżeli twój ojciec nas zobaczy zamknie mnie w lochu, na wieczność, aż zabraknie mi jedzenia i wody
- nie zrobi tego...
- a jeżeli tak.?
- to go powstrzymam
- nie możesz, a czy ty jako król nie będziesz miał wybieranej narzeczonej, jak nakazuje prawo.?
- t-tak, już mam, ale szczerze jej nie na widzę...
- ale wiesz, że mamy czas, na chwilę dać sobie spokój, może o mnie zapomnisz, jak chciał król, ożenisz sie i będziesz miał szczęśliwe życie... - zapytała, a raczej oznajmiła, po czym usłyszeliśmy melodię.


( tylko pisoena, bez gadaniny na końcu :p)

krótka chwila
błysk przeczucia
nagła myśl - to ta


i choć cię nie znam
to już cię tracę
błysnął sen i zgasł


i znów sam nie wiesz gdzie pójść
i stoisz znów sam
szturchany przez tłum


mimo tylu szans straconych wciąż
masz jeszcze czas
wciąż nadzieja tli się w tobie i
wciąż wybór masz


tyle uczuć niewyznanych
i bezgłośnych słów
tyle lęków nienazwanych
niewyśnionych snów


wycierpiałeś już dość
próbując od lat
kimś innym się stać


mimo tylu szans straconych wciąż
masz jeszcze czas
póki wiara tli się w tobie wiesz
że wybór masz

choć nie wrócą dni stracone wciąż
masz jeszcze czas

Dziewczyna, puściła jego ręce, po czym odeszła, a on został, sam, ale po chwili namysłu, odszedł, a dziewczyna weszła przez, niby drzwi, gdzie zobaczyła Wiktora, zapytał się jej wkurzony
- gdzieś ty była.?! i gdzie Nicolas.?!
- ty naprawdę znasz mało świata...
- no ale gdzie on jest.?
- poszedł do domu...
- ale, przecież..
- udawał, jak byś więcej sie rozglądał, rozpoznałbyś że jest to książę - otworzył szeroko oczy, i zatrzymał sie w miejscu
- i co.?
- no i nic, ja byłam z nim tylko w lesie, pod lampionami, w pałacu, kłóciłam się z królem, potem książę mnie odprowadził, tutaj, taaaa.....nic
- to nie jest, nic.! 
- wiem, dlatego, nie mam innego wyboru, i muszę zrobić coś czego nie zmienię
- nie możesz.!
- mogę....idę sie z nim pożegnać...
Dziewczyna wybiegła ze łzami w oczach, kurtyna się zasłoniła, po czym ( ha nie zgadniecie.!) odsłoniła się, i widać było, dróżkę w ogrodzie przy wyjściu, i księcia, smutnego, ale jednocześnie szczęśliwego, z owego dnia, gdy usłyszał czyiś głos, który go woła, odwrócił się, i zobaczył dziewczynę, Felicitę, uśmiechnął się do niej, a ona go przytuliła, zaczęła mówić, nie dając mu dojść do słowa- nie wiesz ile razy, się wzbogacałam, ale mi to odbierano, ja nie mogę, jeszcze tyle się wydarzyło, nie powinno to się stać...



Myśleli, że kupili mnie,
by użyć kiedy chcą,
wiem co to poniżenie,
lecz uniosłam sie ponad to,
zapłacić drogo przyszło mi,
lecz jeśli z tamtych burz.

Wyniknąć ma coś dobrego to, 
niech przeszłość zaśnie już,

Gdy widzisz kogoś bez sił,
by wstać jeszcze raz.
Nie zapomni mnie.
I kiedy słyszysz jak w dali, 
fortepian gdzieś gra.
Nie zapomni mnie.
Kiedy na urodziny zaśpiewasz chcesz,
gdy kogoś kochasz, bez kogo ci źle, 
obiecaj mi że to wszystko,
przypomni ci mnie.

Lecz zapomni o tych,
co chcieli mnie mieć,
bo o władze tylko szło im.
Pocałunki cenili drogo,
dusze mniej od biletu na film. 
Tak każdy z nich coś ze mnie wziął,
bezcennej sławy część,
lecz kupił gwiazdę Monroe,
ale nie mnie dlatego proszę cię.

Gdy widzisz kogoś bez sił,
by wstać jeszcze raz.
Nie zapomni mnie.
I kiedy słyszysz jak w dali, 
fortepian gdzieś gra.
Nie zapomni mnie.
Kiedy na urodziny zaśpiewasz chcesz,
gdy kogoś kochasz, bez kogo ci źle, 
obiecaj mi że to wszystko,
przypomni ci mnie.

Są wśród nas tacy,
co zawsze mają dość sił,
i nie trzeba ich wspierać co dnia.
Lecz są też ci których blask,
bez osłony by zgasł,
więc go osłoń,
i dbaj żeby, trwał.!

Niech trwa.!
I nie zapomni mnie.!
Niech trwa.!
I nie zapomni mnie.

Gdy z kochanym kimś patrzysz,
na jasnych gwiazd rój,
i z nich jedna mocniejszy ma blask,
proszę zobacz w niej mnie,
smutno ---- więc, ( nie potrafię zrozumieć jej słów, nie wiem co tu napisać:p)
i wiedz jeśli chcesz,
będę jedną z gwiazd.!

Patrzyła na niego, po czym odeszła, chłopak chciał pójść za nią, lecz nie mógł, zrozumiał jej słowa, ze odejdzie, i chce aby tak się działo.
Odszedł, i już nigdy więcej jej nie widział - powiedziała dziewczyna z boku sceny.
Przedstawienie zostało zakończone i wszyscy aktorzy wyszli na scenę, tancerze, tło, pomocnicy, bohaterowie, po chwili się ukłonili. Dostali oklaski, a gdy wstali, zeszli ze sceny, po czym powiedziano, ze będzie teraz pożegnalna piosenka, pod tytułem "mam te moc" zaśpiewana w grupie, przez aktorów, którzy grali, : Króla, Księcia, Felicite, Wiktora, i trójka dziewczyn śpiewająca z Felicitą w tle, zaczęli śpiewać po kolei.
( Imfa, była tą w ciemnej kurtce, z brązowymi włosami, w kapturze, i takiej śmiesznej czapce O.O )

aktorzy, i kolory kto co śpiewał ;) 

król - Edmund
książę - Erik
wiktor - Wiktor
felicita - Katie
1 dziewczyna
2 dziewczyna
3 dziewczyna
duet chłopaków
śpiew samych dziewczyn

Na zboczach gór biały śnieg nocą lśni,
i nietknięty stopą trwa
Królestwo samotnej duszy,
a królową jestem ja.
Posępny wiatr na strunach burzy w sercu gra.
Choć opieram się, to się na nic nie zda...

Niech nie wie nikt,
nie zdradzaj nic.
Żadnych uczuć,
od teraz tak masz żyć.
Bez słów,
bez snów,
łzom nie dać się...
Lecz świat już wie!


Mam tę moc!
Mam tę moc!
Rozpalę to co się tli.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Wyjdę i zatrzasnę drzwi!


Wszystkim wbrew,
na ten gest mnie stać!
Co tam burzy gniew?
Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha.


Z oddali to co wielkie,
swój ogrom traci w mig.
Dawny strach co ściskał gardło,
na zawsze wreszcie znikł!


Zobaczę dziś czy sił mam dość,
by wejść na szczyt, odmienić los.
I wyjść zza krat, jak wolny ptak.
O tak..!


Mam tę moc!
Mam tę moc!
Mój jest wiatr, okiełznam śnieg.

Mam tę moc!
Mam tę moc!
I zamiast łez jest śmiech!

Wreszcie ja,
zostawię ślad!
Co tam burzy gniew?


Moc mojej władzy lodem spada dziś na świat.

A duszę moją w mroźnych skrach ku górze niesie wiatr.

I myśl powietrze tnie jak kryształowy mieeeecz.

Nie zrobię kroku w tył...
Nie spojrzę nigdy wstecz!

Mam tę moc!
Mam tę moc!
Z nową zorzą zbudzę się.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Już nie ma tamtej mnie!


Oto ja!
Stanę w słońcu dnia.
Co tam burzy gniew?!

Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha.

Zeszli ze sceny, dostali ogromne brawa, publiczność aż wstawała.!

2 komentarze:

  1. Me gusta :3 trafiłaś idealnie! ^^ rozdział super :). Czekam na next ^^. I doceniam że napisałaś taki dłuuuuugi rozdział :)

    OdpowiedzUsuń

możesz pisać, koment. nawet jeśli nie masz konta ;)
nie trzeba dziękować :)