Imfa/Morgana/Felicita/Katie/ ?=Emma-O
Byłam uśmiechnięta, udawałam, że no, że nie widzę nic, wyprostowałam się, patrzyłam przed siebie, a Lysander, przyglądał mi się, do momentu podejścia tu Willa, był za mną, powiedział do mnie słowa, takie ciepłe, miłe, słodkie, a Lysander chyba nie był pewien, czy może sobie bezczynnie siedzieć, więc najpierw odezwał się Will.
- Emma-O, więc tu przyszłaś, powinnaś mnie najpierw poinformować - uśmiechnęłam się przepraszająco, co na pewno widział, no i odpowiedziałam, równie, dziecinnie
- no tak, przepraszam cię Will, zapomniałam. Przedstawiam ci Lysandra Nighta, rozmawiałam z nim o wierszach... - potem, tylko usłyszałam ciche "dzień dobry" od strony Lysa, Will, nie zważając na moje słowa, kontynuował.
- chodź musimy już iść...
- musimy, czy tak chcesz.? - zapytałam, sama bałam się swoich słów, ponieważ, to nie ja je wymyśliłam tylko, hmm, można powiedzieć ze mój umysł działał wolniej niż ciało fizyczne, co zalicza się do wymowy.
- powiedzmy, że tak będzie lepiej - wstałam, i odeszłam kawałek dalej, i słyszałam, jak Will, dziękuje Lysandrowi, za uprzejmość do mojej strony.
Skądś go kojarzyłam, tego Lysandra, lecz skąd.? Pierwszy raz go widziałam, i na pewno pierwszy raz słyszałam jego głos, to nie mogło być aż tak dziwne, bo w jego przypadku, no dobrze, w jego głosie, czułam jak bym miała je już zapisane w swojej głowie. Szłam powolnym krokiem, tak aby Will, mnie dogonił, zwyczajnym tempem, gdy to już uczynił, chwycił mnie pod łokieć, i wyrównał tempo, z moim. Jak dochodziliśmy powoli do domu, Will, zaczął rozmowę.
- podał ci swój numer telefonu.? - zapytał, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
- hmm.?
- chodzi mi o to... - sięgnął do mojej kieszeni, której wcześniej nie zauważyłam, i wyciągnął z niej karteczkę, pomachał mi nią przed nosem, a ja się uśmiechnęłam.
- a, o to, tak, lecz nie zbyt wiedziałam po co to jest. Do czego służy. - poprawiłam się na końcu, bo moje poprzednie zdanie było niegrzeczne, on uśmiechnął się, otworzył drzwi do naszego domu, po czym wpuścił mnie pierwszą, następnie, mówił.
- dzięki tym cyferkom, możesz się z nim połączyć telefonem komórkowym i nie tylko - usiadłam na sofie, wyprostowana, a on obok mnie z kawą, chyba, patrzyłam chwilę na kawę, no byłam skierowana w tamtym kierunku, a potem powiedziałam słowa
- zrobisz mi też kawę.?
- oczywiście - wstał, poszedł, chyba do kuchni, a potem wrócił, z drugim kubkiem, usiadł, podając mi napój, odezwałam się, po skosztowaniu - smaczne, ciepłe, rzadkie... - skierował swoją głowę w moją stronę
- rzadkie.?
- wiesz, w moich, naszych czasach, nie było, kawy. - wskazałam głową na kubek w moich rękach, po czym wstałam, podeszłam do jakiejś szafki, i powiedziałam słowa - czemu to brzęczy.? - on wstał, i do mnie podszedł, patrząc na przedmiot, znajdujący się na szafce, odezwał się.
- ale to nie brzęczy... - gdy chciał coś jeszcze dodać, wziął telefon, podał mi, robiąc coś na nim, kazał przyłożyć go do ucha, po czym, kazał mówić normalnie, usłyszałam głos.
- yyy, halo.? - zapytałam, nie wiedząc kompletnie nic.!
- o, cześć, słuchaj, chciałam się spytać czy będziesz jutro na tej imprezie szkolnej, wiesz Halloween, to jak będziesz.?
- yyy, tak, tak, jasne, oczywiście, a podasz szczegóły.? - poczułam się swobodnie, mając na sobie wzrok Willa, wiedząc ze słyszy każde słowo, odruchowo, odeszłam od niego, na drugi koniec pokoju, nie przestając chodzić.
- no więc, wiem że nie byłaś od dłuższego czasu w szkole więc, okej, podam, ale będziesz musiała się wytłumaczyć, potem dlaczego cię nie było, okej.?
- o-okej - zgodziłam się, miło się tak rozmawiało, przez ten tak zwany, telefon...
- no to dobra. Zaczyna się o 18, w klubie, nie daleko szkoły, nauczyciele, będą tam tylko do 21, dalej dają nam wolną rękę, pamiętaj, że umówiłyśmy się na wampiry, więc nie zapomnij się przebrać...
- okej... nie ma sprawy...
- to gdzie się spotkamy.? u mnie.? a może u ciebie.?
- a może pod szkołą.? bo wiesz, nie za bardzo wiem gdzie jest ten klub... - zobaczyłam jak Will, robi zmęczoną minę, ale czemu.? A no tak, mówię do tej dziewczyny, jak do starej przyjaciółki, a nawet nie wiem jak ma na imię....
- tak, to dobry pomysł, to może pod szkołą, jutro, o 17:45, okej.?
- okej, to do zobaczenia...
- pa, całuski, i nie zapomnij, dodać jakiś efektów do stroju, okej.?
- nie, nie zapomnę - spojrzałam szybko na ekranik, który rozświetlił się tak nagle, dając śmieszne światło, udało mi się dostrzec, jakieś litery, zobaczyłam coś napisane "Roza" nie wiedząc czemu, zaczęłam mówić, szybko, jak bym była wystraszona, jednak, powiedziałam - pa, Roza.... - było to mówienie nie pewne, ale się odważyłam...!
- pa Em.!
Spojrzałam ponownie na ekranik, po czym Will, zabrał mi telefon z ręki, sprawdził go i spojrzał na mnie, nic nie mówiąc, zaczął iść na górę, dając mi znak ręką abym szła za nim, jak też zrobiłam, zaprowadził mnie do pokoju. Weszliśmy do środka, otworzył jakieś drzwiczki, i wpuścił mnie do pokoju, w którym znajdowały się, ubrania.? Tak, ubrania,, chyba że mój, wzrok się już doszczętnie popsuł. Weszłam sama do środka, zobaczyłam, że Will, odchodzi, nie przejmując się tym, zaczęłam szukać, jakiejś sukni, która będzie straszna. Znalazłam taką jedną, zeszłam z nią, na dół, zapytać Willa o zdanie, jednak, z anim mu ją pokazałam, powiedział abym ją przymierzyła, za nim zacznę żałować ze przytyłam czy coś, lekko oburzona, zgodziłam się z nim i poszłam do łazienki i ją ubrałam, była idealna, ponownie wróciłam do Willa, który siedział na kanapie, i coś rozmyślał, podeszłam do niego.
- yyy, może być.? Jak dla mnie wydaje się idealna, a dla ciebie.? - zapytałam odwrócił wzrok od pustki i zerknął na mnie, no bo odwrócił głowę, wstał, i chyba lekko się zaczerwienił, po czym powiedział powoli, mocniej się czerwieniąc...
- wyglądasz, olśniewająco.... - patrzyłam na niego, założyłam ręce na biodra, i powiedziałam zabawnym głosem..
- czy ty wiesz ze się czerwienisz.? Czy mam ci to uświadomić.
Podeszłam bliżej, a on się zaczerwienił mocniej, jednak, zbliżył się również, obejmując mnie w pasie, moje ręce opadły, kładąc się powoli się na jego szyi. Przybliżył mnie do siebie, jednak nie pocałował, tylko przytulił, nie wiedziałam co robić, więc, również go przytuliłam, robiło mi się cieplej, nie nie fizycznie, psychicznie. Odezwał się, kładąc swój podbródek na mojej głowie.
- nie mam nic do ukrycia, a ty jako jedyna widzisz jak wampiry się rumienią - westchnął - po za tym, wyglądasz w tej sukni pięknie.
- wiesz, wybrałam ją, bo mnie przestraszyła...
- mnie też, a wiesz dlaczego.?
- właśnie nie, dlatego, przyszłam z tym do ciebie...
- eh, jest to suknia, którą miałaś, gdy cię przemieniłem, no dzień po tym, jak nie byłaś sobą, i jak rozsiewałaś postrach, na każdej osobie, po kolei, ja też lekko wystraszyłem się tej sukni, ale jest ci w niej ładnie.
(suknia+buty)
Patrzyłam na niego po czym powiedziałam, słowa.
- to idę się przebrać, a jutro ją ubiorę - szłam już, do łazienki, jednak zatrzymał mnie uścisk Willa na swoim nadgarstku, popatrzył na mnie chwilę, uśmiechnął się chyba i puścił, nie zbyt wiedziałam co robi, a raczej o co mu chodziło, ale no cóż, hmm, nic nie da się zrobić, nie.? Tak więc, tak jak zamierzałam przedtem, weszłam do łazienki, przebrałam się w poprzednią suknie, wyszłam z pomieszczenia, i poszłam do swojego pokoju, już swobodniej, z suknią w ręku. Odłożyłam ją na miejsce, zapamiętując gdzie jest, poszłam do swojego łóżka, gdy chciałam podejść do okna, zostałam zatrzymana, przez Willa, który zagrodził mi drogę, byłam zdziwiona, nie, nie dlaczego mi zagrodził drogę, tylko z jaką szybkością się tu zjawił, i jak długo tu był.? Podszedł do mnie, położył swoje ręce na mojej tali, a ja stałam, prosto, zaczął mówić.
- wiesz że za tobą tęskniłem.?
- oczywiście, ja tęskniłam za tobą...
- a jednak, dziś byłaś bez mojej opieki, u wampira... - spojrzał mi chyba w oczy, kładąc jedną dłoń, na moim policzku, głaskając go...
- u jakiego wampira.? - zapytałam, nie wiedząc o co mu chodzi...
- u nie jakiego Lysandra...
- to on był wampirem.? nie sądziłam że taki miły, uroczy chłopczyk może być wampirem... - zaczął zjeżdżać ręką niżej, zatrzymując się na obojczykach.
- a jednak, był.
Zaczął się zbliżać jeszcze bardziej, popychając mnie do tyłu na łóżko, gdy się wywróciłam, leżałam a nogi zwisały mi w dół, a on.? Leżał nade mną, z nogami w dole. Patrzyłam na niego, a on się uśmiechnął, przybliżył do mojej twarzy, i pocałował, odwzajemniłam pocałunek, niemal od razu, gdy oderwał się powoli, zjechał w dół, zatrzymując się na obojczykach, które tak głaskał podczas rozmowy, teraz, wgryzł się delikatnie, jak ostatnio, tak przyjemnie, tak jak ostatnio jęknęłam z rozkoszy, a on pił moją krew. Gdy się oderwał, przybliżył się ponownie do mojej twarzy, całując ją namiętnie, jak tylko złączył nasze usta. Położyłam swoje ręce na jego karku, gdy mnie tak całował, ułożyłam nogi, nieco w bok, czego chyba nie zauważył, i jednym zwinnym ruchem przekręciłam nas, teraz ja byłam nad nim a on pode mną. Patrzył mi w oczy, a ja nie zbliżyłam się do jego ust, lecz do jego obojczyków, tak jak on, lekko, powoli, wbiłam się pod jego skórę. Rozkoszowałam się smakiem jego krwi, dosłownie kładąc się na jego ciele, a on, co robił.? Położył ręce na mojej głowie, i przycisnął ją mocniej, do swojego ciała, abym piła więcej, nawet jęknął parę razy, gdy oderwałam się od jego skóry, przybliżyłam się do jego szyi, on usiadł do pozycji siedzącej robiąc to co ja. Nie mogłam czekać dłużej. Przygryzłam lekko jego skórę w tym samym momencie, w którym on łagodnie wgryzł się w moją szyję, i wraz ze słodyczą jego ciepłej krwi w moje ciało wlały się nasze wspólne uczucia. Łącząca nas więź była jak ogień-paląca i wszechogarniająca, tak intensywna do bólu, tak przyjemna, że niemal nieznośna. Przywieraliśmy do siebie, usta przy skórze, ciało przy ciele. Nie czułam nic oprócz Willa. Nie słyszałam nic, oprócz zsynchronizowanego bicia naszych serc. Nie wiedziałam, gdzie kończę się ja, a zaczyna on. Nie miałam pojęcia, która rozkosz jest moja, a która jego. Później, gdy leżeliśmy do siebie przytuleni, ze splecionymi nogami, zaczęłam rozmyślać, nad pytaniem. Co będzie dalej.?
Super :). Nic dodać nic ująć
OdpowiedzUsuń