wtorek, 24 lutego 2015

Księga 4

Jest kolejny rozdział. JeJ.!

Gdy otworzyłam oczy, byliśmy już w domu, cały czas rozmyślałam jak, mam się powstrzymywać, więc nawet nie zauważyłam, tak szybkiego powrotu, gdy tylko zostałam odłożona na ziemie przeniosłam się do swojego pokoju, tak, użyłam mocy, zaczęłam płakać, jak głośno mogłam, tak płakałam, nie mogłam się powstrzymać od płaczu, żałowałam, tak bardzo żałowałam że to się stało, płakałam godzinami.

Kastiel

Gdy tylko weszliśmy do środka, Katie sie ocknęła, pewnie cały czas myślała, nad czymś, czego nie rozumiałem, otóż, Wiktor ją powoli odkładał, jak delikatne cienkie szkło, a gdy ona dotknęła podłoża, w niesamowicie szybkim tempie, zniknęła, kim ona jest, muszę to wyjaśnić z Wiktorem, no i resztą, pewnie też są ciekawi o co chodziło, no bo ona chyba tych kości nie zostawiła tam, aby do muzeum trafiły prawda.? Poszliśmy do salonu, ale jak zacząć rozmowę, jak ją rozpocząć nie powodując paniki, lepiej nie będę się odzywał, jeszcze kena wystraszę, że będzie mi mył podłogę, i pomyśleć, że gdy skończył szkołę wojskową, i gdy wrócił, został zamieniony w wampira, he, a wracając, czekałem aż ktoś sie odezwie, co dziwne, zaczął, mój ojciec, który nie wiem kiedy pojawił się w salonie.
- co tak szybko wróciliście.? - spoglądał na nas, podejrzanie, no ja nie wiem co powiedzieć, może "nic, tylko Katie, zaatakowała i zeżarła człowieka, dosłownie" nie, to nie jest zbyt przekonujące.....
- mieliśmy drobne problemy..... - odważył się Wiktor
- to dlatego Katie płacze.?
- no można tak powiedzieć..... - (Wiktor - jak macie pomysł na skrócenie tego imienia to nie krępujcie sie ;) )
- Wiktor, powiedz co się stało, nie potrafię czytać myśli, tak jak ty
- no więc, byliśmy na polowaniu, jednak, gdy Katie, miała przyjąć posiłek, zobaczyła człowieka w oddali, i....
- i.? - przedłużył jego wymowę, o boże, ciekawe jak on to MU wyjaśni
- Eh, ja przejdę do sedna, niech pan włączy wiadomości.....
Posłusznie podszedł do telewizora, włączył go a następnie wyszukał kanał, gdy usłyszeliśmy o nie wyjaśnionym wypadku, wzdrygnęliśmy się, to aż tak trudne jest to cholerne polowanie.? Po chwili, namysłu, zapytałem się Wiktora, trzeba mu wymyślić jakąś ksywkę, ciekawe jak odpowie.
- Wiktor, dlaczego, ona sie zmieniła.?
- jak to zmieniła.?! - mój tata, poleciał na górę, lecz po paru sekundach, usłyszeliśmy dość mocne uderzenia schodów, a potem, mojego ojca, leżącego na podłodze, pewnie teraz sie wywalił, jednak, gdy do niego podbiegliśmy, miał przed twarzą ręce, które mu się trzęsły, i dość mocno zaciskały, gdy się przyjrzałem miał w nich ten, jeden z noży w mojej ścianie, obrócony był w jego stronę, czy ona rzuciła w mojego ojca nożem.?!?! Pobiegłem na górę, gdy otworzyłem drzwi swojego pokoju, od razu zauważyłam dziury w ścianie, bez noży, szybko przeniosłem sie do jej drzwi. Gdy je otworzyłem, zobaczyłem noże, tak, zobaczyłem lewitujące noże, chwila, czy one są skierowane w moją stronę.?!?! szybko zamknąłem drzwi, a po chwili, zobaczyłem na nich powbijane noże, które w tej sekundzie się po wbijały, jezu, muszę sobie zapamiętać parę rzeczy....otóż

  1. nie wkurzać jej
  2. nie wkurwiać jej
  3. nie zawracać jej dupska
  4. nie obgadywać
  5. zgadzać się gdy to ostateczne
Ta, tyle na razie powinienem zapamiętać, chyba, na pewno niczego nie pominąłem.? Chyba nie, zszedłem powoli na dół, oni mnie zobaczyli, a ja im tylko pokazałem, że zaraz wracam, poszedłem do kuchni, wracając wziąłem stary blat, który jest dość twardy, gdy mnie zobaczyli, poinformowałem Lysa, żeby wyruszył ze mną do boju, on tylko kiwną głową na zgodę, poszliśmy na górę, gdy zobaczył po dziurawione drzwi lekko się wystraszył, no ja nie mogę, to tylko wkurwiona baba, co ona może nam zrobić.? Przecież to były TYLKO lewitujące noże, nie.? Gdy otworzyłem drzwi, szybko wyciągnąłem naszą "tarczę", przed siebie, lys szedł obok, chwila, moment, hmm.....zapomnijcie o tamtych pięciu zasadach odnośnie jej, kocham wkurwiać ludzi, nic tego nie zmieni. Weszliśmy do pokoju, ona chyba to zauważyła, bo po chwili, zobaczyłem na naszej, tarczy, powbijane noże, szybko ją puściłem, bo przedziurawiłaby mi rękę, a tego nie chciałem. Potem już nie wytrzymałem, rzuciłem tarczę, gdy sie rozejrzałem, zobaczyłem ze wszystko, WSZYSTKO, jest po rozbijane, poniszczone, jest ciemno, ona siedzi sama gdzieś w kącie, gdy zobaczyłem jej oczy, razem z lysem, jezu ale mi głupio, ale dobra przestraszyłem się, trochę, każda baba jest przerażające nie.? nawet te słodkie, a szczególnie one, ohyda. Szybko zbiegliśmy na dół, gdy reszta nas zobaczyła, zaczęli się pytać, zaczął Wiktor.
- i jak u niej.?
- jak w domu...sorry, w pokoju strachów - odezwałem sie, a lys usiał na kanapie, ja usiałem na podłodze, próbując zapomnieć o tym pustym spojrzeniu. Wiktor sie odezwał
- jak wygląda.?
- tak jak wtedy, lecz ma białe, jak mgła oczy - (ja)
- rozumiem, czyli wróciła do siebie - (Wiktor)
- jak to wróciła do siebie.?! - (ken)
- no tak, wyglądała, jak ostatni raz ja widziałem, no czyli w dzień zamknięcia  w trumnie, dzień potem błagałem Williama aby mnie przemienił, w końcu mi się udało.....
- czemu chciałeś sie przemienić.?
- bo chciałem jeszcze kiedyś ją zobaczyć, i spotykać się z nią bez obawy że może nie zabić - podrapał się po głowie.
Usłyszeliśmy dźwięk, zaczynających się wiadomości, zaczęli mówić, i pokazywać, film, nagrany jak badają kości, tego gościa.

Dzisiaj znaleziono, kości, człowieka, nie wiadomo co tam robiły, jak się znalazły, ale znaleziono, przedmioty górskie, i jakąś kurtkę, niedaleko nich, były całe zakrwawione i poszarpane, podejrzewamy że było to zwierze, nie wiadomo jeszcze jakie, prawdopodobnie wilk, chociaż nadal badamy sprawę. Właśnie dostaliśmy informację na temat chłopaka, miał on około 20 lat, podróżował, jego rodzina mieszkała w mieście do którego zmierzał, czyli w tak zwanym Zakopanem, znaleziono go wysoko w górach, niedaleko rzeki, nikt nie widział co tak naprawdę się stało, więc miejcie się ludzie na baczności.

Gdy skończył nawijać, powiedzieli że jest godzina 6 nad ranem, gdy zaczęliśmy sie zastanawiać co zrobić, usłyszeliśmy, kroki, z kierunku schodów, wszyscy się odwróciliśmy, Katie.

Katie

Gdy wychodziło już słońce, postanowiłam zejść na dól, lekko się uspokoiłam, lecz, miałam, większy apetyt, na tego kogoś, kto przechodzi obok domu. Gdy byłam już na dole, zobaczyłam, wszystkich, patrzyli sie na mnie, a ja.? Oni, przynajmniej widzieli mnie w normalnych kolorach a nie jak ja ich, czyli na ciepło i zimno, nie znoszę tego wzroku, chociaż jest przydatny w polowaniu, nie, nie, nie, nie, nie, nie mogę o tym myśleć.! Podeszłam do Kasa, i spytałam się go czy mają krew, lekko się wzdrygną, ale za to jego ojciec wstał i poszedł do kuchni, po chwili przyniósł mi kubek, z czerwoną cieczą, gdy jej zasmakowałam, moje oczy przybrały czarny kolor, spojrzałam na niego, i odezwałam sie, wracając z nim do pokoju, widziałam tylko teraz na węch, więc nie wiem czy na mnie spojrzeli czy nie, ja stałam i piłam, no ale w między czasie się odezwałam
- dlaczego dałeś mi ludzką krew.? i to jeszcze nie przeczyszczoną.?
Milczeli, ja na nich patrzyłam, moim wzrokiem na węch, po chwili poczułam coś przy nodze, szybko, i odruchowo spojrzałam w dół, co to jest.? Nie potrafię zobaczyć sylwetki, widzę tylko...
Takie coś....
Zaczęłam się zastanawiać co to jest, w końcu zapytałam otoczenia, nadal patrząc się na chmurkę dymu.
- co to jest.?
- to ty nie widzisz.?! - zapytał zdziwiony ken, ja spojrzałam w kierunek dźwięku
- akuratnie nie - nie wiem czy mówiłam w dobrą stronę, jednak mieli oni inny kolor, krwistych ludzi widziałam na kolor czerwieni, a zwierząt na szarawy, a wampirów na niebieski, z tego co się dowiedziałam, teraz miałam kolory ich, czyli niebieskie, a to coś u stup, było koloru szarego, czyżby to był demon.? Uklękłam i nakierowałam rękę na szarawy dymek, gdy dotknęłam go poczułam, sierść psa, tak czyli to on, z tego co pamiętam, jest on w kolorach czerni i jasnego brązu.? można chyba tak nazwać ten kolor, albo, pomarańczowy jasny brąz, nie wiem, tak go zapamiętałam. Przez chwilę głaskałam pieska, potem wstałam, i z napojem w ręku podeszłam do nich, usiadłam na podłodze, po czym powiedziałam słowa
- przynieście jakąś kartkę i ołówek. - ktoś wstał, poszedł gdzieś a potem wrócił, upiłam łyk czerwonej cieczy, siedziałam prosto, przed stolikiem, poczułam za sobą osobę, gdy sie odwróciłam stał tam któryś z nich, tylko nie wiem który, nic nie widziałam, odwróciłam głowę w stronę stolika, a odezwał sie chyba Wiktor, on sie nie przemieniał jak ja, czyli w potwora, również nie widział tak jak ja, nie czuł i nie miał mocy, jak, no można nazwać mnie potworem, mimo wszystko, dość dużo wiedział, na MÓJ temat.
- Ken, postaw to na stole, a ołówek daj jej do ręki
Tak też zrobił, czyli to Ken.? Taki ciamajda, dziwne że nie zniszczył ołówka bo było by to normalne. Poczułam jak ktoś dotyka mojej ręki, pewnie to on, zobaczyłam, że się oddalił, pochyliłam się lekko, położyłam tam rękę, oznaczyłam sobie, ręką końcówki kartki, potem zaczęłam rysować taki płomień, jaki widzę, no a przynajmniej tak próbowałam, zrobiłam taki dym, potem zaczęłam pisać, następująco kolory, niestety chyba po "japońsku" zapisałam, czerwony, niebieski, szary, najwyżej im Wiktor przetłumaczy, potem obok ego zapisałam, ludzie, wampiry, zwierzęta, gdy skończyłam, zaczęłam tłumaczyć, i wyszukiwać palcem napuchnięty, po ołówku tak tez tłumaczyłam pierwsze wskazałam na dym.
- wiecie co to.?
- n-i-e.... - odpowiedzieli sylabami, każdy z nich, nawet Wiktor
- pomyślcie, dlaczego to napisałam, gdy Ken spytał się mnie, dlaczego nie widzę Demona - zaczęli myśleć, Ken się nagle odezwał
- to jest obraz jak ty widzisz.?! - wszyscy na niego spojrzeli i parsknęli śmiechem, przerwałam im
- dziękuje, że to wytłumaczyłeś, ken - śmiech ucichł, i zaczęłam słyszeć coś w stylu "hę.?" ciągnęłam dalej, wskazując po kolei - ten napis, to "czerwono" gdy dym widzę na czerwono, jest to człowiek, gdy widzę na niebiesko, wampir, gdy na szaro, zwierzę - wzięłam rękę, zaczęły się pytania, zaczął kas
- czyli nie widzisz mnie pięknego, tylko jakiś dym.?!
- tak, i nie jesteś piękny
- ta, znalazłaś kiedyś piękniejszego.? - zapytał kas
- tak, wielu, ale był tylko jeden - uśmiechnęłam się, wstałam, po czym powiedziałam, że za drzwiami jest wampir, i że idę na górę, niech na razie nie wie, że tu jestem, że jestem, wampirem, no deothe, gdy byłam na schodach, pan Wojtek otworzył drzwi, gość wparował do domu, chyba wyczuł ze są tu wampiry, same, ale mnie czują jako człowiek, co za pech, chociaż, gdyby to tak wykorzystać....Nie, nie, nie, nie, nie.! Jezu, za dużo czasu spędziłam na jedzeniu.! Usłyszałam, dziwny dźwięk, taki znajomy, ale chwila moment, czy ja go gdzieś jeszcze nie słyszałam.? Gość się odezwał, była to kobieta.
- O widzę że sami swoi, tak więc, słyszałam śpiew
Okej, ja wcale nie, no dobra, macie mnie, śpiewałam ze smutku, moją dawną piosenkę, nawet chyba powstała o tym legenda, piosenka była dość długo przekazywana, na temat, he, teraz jest nawet tego film, chociaż, piosenkę to wzięli ode mnie. Film, ma tytuł, "Romeo i Julia" tak, to była zakochana para, gdy już zginęli miałam obiad, chociaż byli trochę gorzcy, chwila.! nie, nie, nie.! nie myśl o jedzeniu.! jebany mózg.! Ale wracając, chyba za głośno się zaśpiewałam, całe szczęście, że ONI tego nie słyszeli.! Wiktor chyba nie rozpoznał kobiety, jednak wszyscy od razu, wywołali moje imię, jednak pech chciał że nie jako Katie.
- Imfa.!!!!! - jezu aż uszy bolą, zeszłam ze schodów, miałam na sobie kaptur, nie widziała oczu, ani moich włosów, błagam was ludzie.! ona mnie przecież rozpozna.! Na bank.! Tak już jest, jak zostawi się kobietę w domu, myśląc że cały dom został wymordowany, i to przez siebie samego, yyy dobra, teraz tylko myśleć, jak zrobić żeby na mnie nie spojrzała, no nie powiem chyba że muszę wrócić do pokoju, bo mi sie żelazko przypali, jezu co ja plotę za bzdury nawet nie wiem co to jest.! Westchnęłam, i mówiłam normalnym głosem, nadal ze spuszczoną głową, w kubku miałam krew, nie zdążyłam go schować, a to pech, no nic, muszę się jakoś z tego wybrnąć, z zamyśleń wyrwał mnie głos pana Wojtka.
- Imfa, czy to ty śpiewałaś.?
- t-tak - jezu, no na bank mnie pozna, i to jeszcze na sto procent, jak zobaczy moje włosy.! i oczy, czarne jak ciemność.
- świetnie sie składa, właśnie szłam do szkoły, i będziemy opowiadać na temat tego rocznika, byłoby fantastycznie, jeżeli zaśpiewałabyś wtedy tą piosenkę, śpiewałaś ją z takim uczuciem.! - podeszła do mnie, i chyba wyczuła krew w kubku, ja się oddaliłam, do innego pokoju, jezu robię z siebie idiotkę.! no i wariatkę, poszłam do pracowni, pana Wojtka, nie, nie, nie, nie.! nie gadajcie że nie schował trumny.! A to pech, wszyscy poszli za mną a kobieta pierwsza, gdy zobaczyła trumnę, zrobiła szeroko otwarte oczy, potem odwróciła sie do NICH i zapytała
- skąd wzięliście tą trumnę.?! nie powinno jej tu być.! gdzie jej zawartość.?! - po chwili, odwróciła się do mnie, no dobra przegrałam, upiłam łyk napoju, ściągnęłam kaptur, zobaczyła mnie z czarnymi oczami i niebiesko fioletowymi włosami, zrobiła krok w tył, a ja odezwałam się, słodkim głosikiem, jak bym przepraszała sąsiadkę, że na jej teren spadła mi piłka.
- d-dzień dobra, p-pani Glorin - dałam głowę w tył, a wszyscy się na mnie popatrzyli to na panią Glorin.
- ty....
- nie myli się pani, to ja zamordowałam pani rodzinę, ale miałam powód - podniosłam palec ku górze, robiąc uśmiech wygranej, a ona odpowiedziała tylko coś w stylu
- cz-czekaj....
- nie sprzedała mi pani chleba, gdy byłam na wyczerpaniu przez matkę.....
- nie szkodzi.!
- (mina, mega, mega, MEGA, ogromnego zdziwienia)
- mój mąż był gnojkiem i mnie zdradzał a dzieci miały raka - podeszła do mnie, dokańczając - to zaśpiewasz.?!
Była uradowana, fakt, to co zginęło, już nigdy nie wróci, na jej miejscu, byłabym szczęśliwa, kiwnęłam głową na znak zgody, po czym się zapytałam
- ale do jakiej szkoły.? bo jak do ludzi, to nie idę.!
- oczywiście ze nie.! Do szkoły dla wampirów, a po za tym może mamy zajęcia w dzień, ale za to w środku, jest pięknie mrocznie, ciemno.! Robi sie taki klimat.! A z zewnątrz wygląda, jak by były zapalone światła.!
- ciekawy pomysł.... - dodałam, szliśmy do wyjścia.
Powiedziałam tylko, że sie przebiorę, bo byliśmy na polowaniu, i ona wie o co chodzi, poszłam na górę, na polu było słonecznie, ubiorę sukienkę, najlepiej czarną, szukałam w szafie, czegoś co mogło by DO MNIE pasować, znalazłam piękną sukienkę, była do ziemi, tak więc szybko sie przebrałam, wzięłam jeszcze czarną parasolkę, i zeszłam na dół miałam na sobie jeszcze czarny płaszcz, dzięki czemu nie było widać całej sukni, jedynie dolne falbanki.
 (tamta miała jeszcze kaptur, zakrywający włosy)
Weszłam z panią Glorin, do jej auta, po czym powiedziała, że będę mogła odpowiedzieć na ich pytania po piosence, uprzedziłam ją aby nie mówiła że jestem wampirem, nie wyczują tego więc, jeżeli zaatakują, będą mieli ładną karę, odnośnie ogromny ból, kobieta się na to zgodziła, ale tylko pięć sekund cierpienia i koniec, jeżeli sie to przedłuży, będzie źle. Niestety, aby ukryć że jestem wampirem, chciała dać mi soczewki, abym miała przynajmniej, tęczówki i źrenice, ale sie nie zgodziłam, powie ona że jestem niewidoma, i kłopot z głowy, potem zapytała się mnie, jak widzę bez nich, opowiedziałam jej prawdą, po co kłamać przed dawną, bardzo dawną sąsiadką.? Dojechaliśmy do tej szkoły, była kawałek drogi, dalej niż miasto, no musiała być trochę dalej, wysiadłam z auta, rozłożyłam parasolkę, złapałam panią za rękę, no pod rękę, aby mnie prowadziła bo też teraz słabo widzę, weszliśmy do środka i usłyszałam, od razu, w stylu "to człowiek.?" "ciekawe czy smaczna" itp. Szłam z kamienną twarzą, weszliśmy do jednych z sal, zobaczyłam że mają inaczej w klasach, niż w tej "mojej szkole" tutaj, mają ławki, od dołu do góry, poustawiane, tak że każdego widać Pani Glorin, stanęła za biurkiem, a ja obok niego, złożyłam parasolkę i ściągnęłam płaszcz, kaptur miałam na głowie, stanęłam obok pani "Profesor" i czekałam, każdy mi się przyglądał, oczom, no i czy jestem smacznym kąskiem, gdy wszyscy zajęli miejsca, pani zaczęła mówić
- zapewne ciekawi was kim jest nasz gość, otóż, dzisiejsza lekcja historii, będzie nie typowa, tym bardziej dla was, z najwyższych klas, macie jako jedyni okazję, posłuchać starożytnych piosenek, na żywo. To jest Imfa (zaczęli sie pytać, o co chodzi z tym imieniem, dużo ich uczą) zaśpiewa wam piosenkę, po czym będziecie mogli zadawać pytania, aby wytłumaczyła wam o co z nią chodzi. Jakieś pytania.?
- (ktoś odezwał się bez podnoszenia ręki, no liceum normalnie) dlaczego ta baba ma białe oczy.? - co za skur***yn, już chciałam odpowiedzieć, bo TY ślepy, ale wyprzedziła mnie pani profesor.
- Eriku.! Jak śmiesz odzywać sie tak do starszych.?!
Wszystkim gały wyleciały, tak jestem od was starsza, jeden z nich odezwał sie
- ale przecież my jesteśmy wampi... - nie dała mu dokończyć pani profesor, zakrywając usta jednym palcem, ukazując, że ja nie wiem nic o wampirach, wszyscy zaczęli się śmiać, po cichu, ale jednak, pani profesor powiedziała, do mnie słowa
- możesz zaczynać....
- pani profesor, a czy ona nie powinna mieć mikrofonu.?
- a ty nie powinieneś mieć mózgu.? - zapytałam, nie dając dojść do słowa pani profesor, po chwili dodałam już w jej stronę - przepraszam, poniosło mnie.
- nic nie szkodzi, miałam właśnie to powiedzieć - uśmiechnęła się i powiedziała ze mogę zaczynać, śpiewałam głośno, trzymając sie za brzuch jak się teraz śpiewa w operze, gdy zaczęłam śpiew, na początku nie wszyscy byli zainteresowani, ale zaciekawiło ich to gdy zaczęłam śpiewać na wyższym dźwięku, szczególnie ze była to piosenka jak dla wampira....





Boję się!
Choć wiem, że zbudzę się za dnia, lecz
Boję się!
W podziemiach być, gdzie zimny mrok ogarnie mnie
Czy miłość tam silniejsza jest niż ludzka śmierć?
Czy zdoła przezwyciężyć smutku cień,
Że tyle krwi przelano?
Boję się
I smutno mi, i dręczą mnie przeczucia złe,
Bo nawet ksiądz pobłądzić mógł, pomylić się
I chociaż zna modlitwy sens, wie czym jest grzech
Czy wie, jak uratować nas, czy wie,
Jak wyrwać nas rozpaczy?
Mój kochany!
Nie wiemy dokąd nas szaleństwo gna -
Wygnaniem los ukarał ciebie, a ja poślubiam smutek,
Kochany!
Mój kochany!
Nieszczęście idzie za mną, jak zły cień,
Lecz dobrze wiem, gdy znów ujrzę cię
Światło rozjaśni mrok.

Boję się!
Kto wie, czy dobrze to, czy źle, że
Boję się?
A może lęk przed krokiem złym ostrzegać ma?
Przed błędem mnie ochronić, zmienić plan,
Gdy los chce nam odebrać to, co dał
A w zamian dać samotność...
-Mój kochany!
Gdzie nas szaleństwo to prowadzi, gdzie?
Miłością los obdarzył ciebie i mnie
Na zawsze
Kochany!
Mój Romeo!
Choć idzie za mną smutek, jak zły cień,
On zniknie tak, jak noc, ja wiem -
Światło rozjaśni mrok!
Mój Romeo!
Promieniał będzie świt, gdy ja i ty
Zdołamy już pokonać lęk i łzy
Miłością -
Kochany!
Mój Romeo!
Ja wiem, że muszę przezwyciężyć strach
Przed nami będzie cały świat
Gdzie ty, tam pójdę ja.

Kocham cię...

Zainteresowało się tą piosenką jedna osoba, a kiedy zaczęłam śpiewać że jest to piosenka Romeo i Julia, wszystkie dziewczyny robił "ahh" na słowa, a chłopcy tylko sie czerwienili, nawet jeżeli nie mogą ja to widziałam, wzrok na ciepło i zimno czasem się przydaje. Pani profesor zaczęła
- możecie zadawać pytania
- czyli to była piosenka o miłości i rozstaniu i podążaniu mimo że mogą być rozdzieleni.? - zapytała dziewczyna, najwyraźniej zainteresowana
- nie zupełnie
- więc.? - ta sama osoba
- jest to piosenka o wojnie, dwaj ludzie są w sobie zakochani, i gdy chcą być razem jest to niemożliwe, ponieważ nie pozwala im na to lud, na wojnie, przelano wiele krwi, osoba śpiewająca, mówi że ona sie boi, że boi się zrobić błąd i zostać rozdzieloną, chciała szukać pomocy u księdza, jednak on również ma grzechy, i nie ma jak ich uratować. Zostali rozdzieleni, on zginą, poświęcił sie dla niej, ona chcąc podążać za nim, bo boi się że zostanie sama. 
- Dużo pani opowiedziała, tylko na temat piosenki - odpowiedział jeden z chłopaków, spojrzałam w tamtą stronę, wszyscy sie zdziwili, wytłumaczyłam
- jeżeli zrozumiesz historię i sens, tego również będziesz dużo opowiadał, uwierz mi...
Nim zdążył sie ktoś jeszcze odezwać do sali ktoś wszedł, no wbiegł, spojrzałam w tamtą stronę, ktoś nieźle zdyszany, zawołał do pani profesor.
- pani profesor, potrzebujemy pomocy, i to już.!
- dobrze już idę.! - podeszła do mnie - porazisz sobie.?
- oczywiście proszę sie nie martwić, nic sie nie stanie - usłyszałam czyjeś parsknięcie, ona tylko uśmiechnęła się i wyszła, ja odwróciłam sie do grona uczniów, mówiąc - jeszcze jakiś pytania.?
- jaką ma pani grupę krwi.? - zapytał zapewne ten cały Erik
- nie mam jej
- jak to.? - zapytał inny
- to, znaczy, że jej nie znam
- aha, a mogę sprawdzić.?
- a jak.? - jezu jaka ta młodzież jest dziwna, poczułam obok siebie powiew wiatru, po czym kontynuowałam - szybko biegasz Eriku, chodzisz na jakieś zawody.?
- skąd pani wiedziała że to ja.? 
- twoje perfumy są ohydne i cały czas tylko ty się odzywasz - niektórzy parsknęli śmiechem
- coś ty powiedziała.?!
- to co słyszałeś, no chyba ze masz zatkane uszy, to nic dziwnego że nic z lekcji nie pamiętasz - odwróciłam sie do niego
On chciał sie na mnie rzucić, i pewnie zabić, ja sie odsunęłam w ok, i ten poleciał dalej, po czym spytałam
- chcesz sobie zrobić krzywdę.?
- ty chyba sobie żartujesz.? mi krzywdę.? jedynie pani może się bać
- uwierz mi ze nie, no dobrze, pani Glorin prosiła mnie abym wam nie prosiła krzywdy ale powiedziała że będzie to w konieczności, więc chcesz sie przekonać.? - odwróciłam sie do niego
- a co niewidoma baba może mi zrobić, i tak jesteś ode mnie młodsza
- więc ile masz lat.?
- 18 - zawahał sie
- więc, fakt jesteś ode mnie starszy o rok - zaśmiałam sie, a wszyscy zrobili zdziwione miny, po czym pomyślałam, że a skoro to szkoła dla wampirów, to niech wiedzą
- ty chyba sobie żarty robisz... - zapytała inna dziewczyna
- no nie, nie robię żartów, a mam pytanie, co wiecie o legendzie o wiosce Avalon, sprzed trzystu lat
- tak więc, jedyna taka legenda była o potwornej bestii - odezwała sie jedna z dziewczyn, a Erik, stanął obok "ławek" oparł się o nie.
- więc, mów
- była o wampirzycy, która zamordowała paręnaście wiosek, za to została ukarana, na głodówkę do trumny, ale to pewnie tylko jakieś bujdy, podobno miała niesamowitą moc, i nikt nie mógł jej pokonać.!
- a szczegóły znacie.?
- no wiemy że była to młoda dziewczyna, miała niebieskie włosy, oczy czarne jak ciemność, podobno była zgrabna, a polowała zauraczając ludzi, a potem ich zabijając, no ale dla ciebie to będzie dopiero omawiane za rok...
- nie krępuj sie mówić więcej, wiem o niej więcej niż myślicie, a przykład który będzie wam to opowiadał ponownie, macie żywy, który przed chwilą wyszedł z klasy
- więc co o niej wiesz.? - zapytał się Erik
- nie miała niebieskich włosów, lecz niebiesko fioletowe, była niska, zgrabna, ładna, wymordowała wszystkie wioski, w okolicach miasta Avalon, jakie miała imię.?
- Morgana
- a wcześniejsze.?
- nie miała wcześniejszych
- na początku przed przemianą przez Williama miała na imię Felicita, potem nazwano ją śmiercią, a dzięki czarodziejskim mocom dzieci nazywały ją Morganą, jak i opiekunką
- przecież zabijała wszystkich....
- ależ skąd, taki pomysł.? Zajmowała sie wszystkimi dziećmi w wiosce, a dorosłych musiała zabijać dla pożywienia, a wracając pani Glorin wam nie opowiadała.?
- nie, tylko o tej legendzie i nic więcej...
- aha rozumiem, pewnie nie chciała poruszać tematu śmierci rodziny....
- co pani wygaduje p-przecież o-ona w-wtedy nie żyła jeszcze, tak jeszcze nie żyła
- spokojnie, wiem że to szkoła dla wampirów....nie musicie się bać wiem na co się narażam.... - zrobiłam cudzysłów w powietrzu
Otworzyli szeroko oczy, po czym dodałam
- a i, ona miała czarne oczy tylko wtedy jak piła, lub wyczuła krew, na co dzień miała je całe białe.... - spojrzałam na Erika, stał obrażony, powiedziałam do niego słowa, które go zdziwiły - Eriku, skoro tak bardzo chcesz, to po siłuj sie ze mną na rękę - wskazałam na biurko pani profesor, on parskną śmiechem
- chcesz mieć złamaną rękę.? Dobra, ale mamy świadków że to nie ja zacząłem...! - wszyscy pokiwali głowami, ja sie odezwałam
- szybko się regenerujesz.?
- tak, ale po co ci ta informacja.?
- a nic
Ustawiłam rękę, on również, "złapaliśmy" sie za ręce, po czym powiedziałam cicho "tylko błagam, NIE dawaj mi fory" on sie tylko uśmiechnął lekko, i zaczęliśmy sie siłować, cała klasa sie zdziwiła kiedy on przegrywał, a ja nawet sie nie przekręcałam, po czym chłopak chyba zobaczył moje włosy, otworzył szeroko oczy, wziął się w garść, ale i tak na nic, przegrał, gdy wstał, nastawiał rękę, a ja sie obróciłam do klasy, ściągnęłam kaptur, wszyscy na mnie spojrzeli otwarcie, po czym do klasy, wbiegła pani profesor, spojrzała na mnie, odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła że jestem cała, podeszła do mnie, spojrzała szybko na Erika, już miała go ochrzanić po czym powiedziałam
- spokojnie to ja zaczęłam - wszyscy sie zdziwili, pani profesor, się do mnie obróciła, po czym powiedziała
- wiedzą już.?
- nie wiem
- ale o czym.?! - wrzasnęła dziewczyna, odezwał sie Erik wracający na miejsce i masujący rękę
- o tym że ta baba, jest Morganą, Imfą, czy tam Felicitą
Wszyscy na mnie spojrzeli, po czym powiedział jeden chłopak
- udowodni...
- masz w torbie, trzy kilo mięsa z krwią, jest nadal ciepłe cwaniaczku...nawet nie wiesz jak pięknie to mięso pachnie - wszyscy na niego spojrzeli, i chłopak obok z ławki, potwierdził moje zdanie, ja sie tylko zaśmiałam, po czym zobaczyłam za ścianą, jakiegoś wampira kierującego sie do tej sali, spojrzałam w tamtą stronę, wszyscy zrobili to samo, po czym drzwi się otworzył, a w nich zobaczyłam Wiktora, podszedł do mnie, po czym powiedział
- wiesz jak mnie nastraszyłaś, powiedziałaś że jedziesz tylko na chwilę, a minęła prawie godzina.! Myślałem że znowu zaatakowałaś człowieka... - zdyszany, oparł sie o moje ramię, po czym się odezwał po raz kolejny - Mor-Morgana, kas czeka na zewnątrz....
- kto go tu przyprowadził.?
- myśl, abyś mu naprawiła ścianę...
- sam nie może tego zrobić.?
- ty się go sama spytaj....
- poczekaj Wiktor chwilę, spójrz w lewo
Spojrzał i zobaczył klasę, po czym się wyprostował, a ja przyspieszonym tempem, go obeszłam, każdy to zobaczył, po czym wszyscy na mnie patrzyli, oczy mi się zmieniły na czerń, a w ręku trzymałam mój kubek z ludzką krwią, powiedziałam do pani profesor
- przepraszam, że jem na lekcji, ale jak byłam w domu to mi pani przerwała.... - upiłam łyk krwi, a wszystkim ślinka ciekła, wszystkim nawet pani
- nie szkodzi, Imfa, czy to ludzka krew.?
- taaaa..... nie znoszę zwierzęcej, a właśnie, macie kogoś z policji kto wie że jesteście wampirami.?
- tak, na wszelki wypadek, a coś się stało.?
- he he.....oglądała pani wczorajsze wiadomości.?
- no nie mów, że to ty zostawiłaś te kości.! - krzyknęła na mnie jak matka...
- a pani nie była by głodna po trzystu latach, siedzenia w miejscu.?
- więc to naprawdę, ty.! - krzyknęła dziewczyna z ławki, kiwnęłam głową
- to ile ty masz lat.? - (Erik)
- a ty.?
- 20
- o, więc jesteś w wieku Kastiela....
- Kastiela.?! Kastiela który jest w Amorku.?! - zapytała dziewczyna
- tak, mieszkam z nim...
- jaka ściana.? - (Erik)
- wczoraj miała doła, i powbijała Kastielowi w ścianę noże, a dzisiaj prawie wszystkich domowników nim dźgnęła, Kastiel prawie zginą, nawet poszli z nią na wojnę, ale to była klapa - wzruszył ramionami, po czym zrobiłam zezłoszczone brwi, i mocą, wykręciłam mu rękę, a wszyscy zrobili zdziwione miny, po czym powiedziałam do pani
- muszę już zmykać, naprawić mu ścianę, tak więc do zobaczenia, jak by co to wie pani gdzie ja mieszkam
- tak, dziękuje, ze ci młodzi ludzie mogli spotkać taką historię...!
- bez przesady, proszę panią, mam dopiero 621 lat, aż taka stara to ja nie jestem.!
Spojrzałam na klasę, byli zdziwieni moim wiekiem, po czym się odezwałam
- tak więc, jak mówiliście chyba ze jesteście starsi czyż nie..?
- n-nie, nic nie mówiliśmy.... - odpowiedział chłopak z samego tłu, do tej pory sie nie odzywał, spojrzałam kawałek dalej, otworzyłam szeroko oczy, cz-czy to jest zdjęcie, mojej, m-matki.? Spojrzałam na Glorine, i straszliwym tonem sie odezwałam...
- co tam robi zdjęcie tej wiedźmy.!?!? - spojrzała w tamtą stronę....
- t-to tylko rysunek, tak ja zapamiętałam.! tylko proszę cię, nie..
Nie dokończyła, spojrzałam na obraz, zamieniłam go w popiół, po czym się odwróciłam, i odeszłam, wyszliśmy ze szkoły, nie mam zamiaru widywać niczego, związanego z moją matką.!

Glorin

Imfa, pospiesznie wyszła z klasy, ze złością na twarzy, klasa patrzyła na zniszczony w popiół obraz, to była mądra kobieta, dopiero zniszczył ją jej mąż, a potem urodziło im się dziecko, była nią Felicita, lecz  nie sądziłam że jej życie się tak zmieni, szkoda mi że ją tak strasznie traktowałam, uczniowie się do mnie odwrócili, z luzem, lecz z ciekawością na twarzy, odezwała się Inesme
- proszę pani, j-jak, ona t-to zrobiła.?
- pamiętacie chemię z gimnazjum.?
- no, tak
- pamiętacie naukę o "atomach".?
- tak
- wytłumacz, klasie, dla większości... - wszyscy zrobili obrażone miny, ona jest mądrą uczennicą...
- atomy, czyli, są to małe drobinki, z których stworzony jest świat, ubranie, przedmiot, istota, skała, ziemia, sweter, lampa, żelazo, złoto, po prostu wszystko....ale po co pani ta informacja..
- wytłumaczę wam dlaczego Imfa, nie została zabita, wtedy trzysta lat teju, otóż, miała zostać zabita, lecz, nie mogli tego zrobić...
- co, była jedyną babą w mieście.? - (Erik)
- nie, była najsilniejszą istotą na świecie, i nadal jest...
- czyli, ta legenda to prawda, że była niepokonana.?
- owszem, potrafiła ona panować nad atomami....
- co.?! - krzyknęła cała klasa
- to nie wszystko....
- co.?!
- uczyła się ona czarnej magi, dzięki której ma większą siłę on jakiegokolwiek wampira i jest znacznie lepsza od nas, szybsza, mądrzejsza, zwinniejsza....
- ale, jak.?! - no teraz to mówią Hurem, a na muzyce to co.?!
- eh, nie jest ona wampirem....
- co.?!?! - jezu taka lekcja to mi sie jeszcze nie przytrafiła, żeby uczniowie chcieli coś wiedzieć...
- jest ona ghoulem...
- ale co to jest.?! - zapytał Erik
- straszliwa istota, no jest ONA dokładnie w pełni ghoulem, czyli istota, pożerająca ludzi...
- c-co.?! - jezu Erik stał się aktywny.!
- Ghoul, jest to istota która pożera ludzi, jeżeli będzie ich pożerała za dużo, to będzie kanibalizm, ona już do niego doprowadziła, i to dawno, dawno temu, widziałam na własnych oczach, jak z głodu, pożerała moją rodzinę, a mnie nie znalazła, gdyby nie ten fart, ze najadła się, nie było by mnie tutaj....ale dosyć smutków, jak to mówi Imfa, "to co zginęło, już nie powróci"
- a kto właściwie panią przemienił.?
- eh, jeden z braci, Williama, który przemienił Imfę, gdy miała zginąć w pożarze...
- on miał braci.?
- tak, trzech...
- Ayato, Kanato, i Sabato...
- a który panią przemienił.?
- Ayato.....
- żyje jeszcze.?
- w tym mieście, tak, żyje....

4 komentarze:

  1. Aw moja ulubiona polska piosenka <33. Cudo :3. Czekam na Next i na więcej rozwalonych ścian Kasa xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. macie pomysły na zdrobnienie dla Wiktora.? Proszę o odpowiedzi :)

      Usuń
    2. Nw Witek? Tak wołam na kuzyna o tym imieniu xd może być Wi lub jakiś pseudonim czy coś.

      Usuń
    3. Możliwe wymyśle pseudonim, jak i dla nowo bohatera który będzie w następnym rozdziale. ..A i nie wiem kiedy on się opublikuje bo będzie dość długi......

      PS : jest w nim opisywane przestawienie którego sama wymyślam na poczekaniu

      Usuń

możesz pisać, koment. nawet jeśli nie masz konta ;)
nie trzeba dziękować :)