- ale co to.?
- to ty nie wiesz.?
- no, w moich czasach nie było czegoś takiego, właśnie muszę cię o coś zapytać.
- dobra, szkoła jest to miejsce w którym się uczysz
- ale z ludźmi.?
- tak, tylko pamiętaj idziesz tam, aby się czegoś nauczyć, a nie na obiad, dobra, dajesz te pytania - rozłożył się na jakimś dziwnym krześle, które się obracało.
- co to jest.? - zapytałam wskazując palcem na obaracadło
- krzesło obrotowe
- a to.? - wskazałam na światełko w górze
- lampa
- ale jak ona świeci.?
- ma tam takie diody, które się nagrzewają bardzo szybko, a gdy już się nagrzeją to się zapalają, czyli w skrócie, lampa
- a to.? - wskazałam na " to coś" na " tym czymś"
- to jest laptop - wskazałam teraz na dziwny stolik - biurko - wskazałam na takie dziwne coś pod oknem - kaloryfer, inaczej ogrzewanie - wskazałam na jego włosy - o co ci chodzi.?
- czemu masz czerwone włosy.?
- przefarbowałem je.
- (głowa przekręcona w bok, ukazująca "nie wiedzę")
- kolorujesz włosy, na inny kolor
- aha - wskazałam na dziwny przedmiot, który był w jakimś dziwnym przedmiocie.
- eh, długopis
2 godziny później
Tak więc poznałam, już, fotel, zasłona, magnetofon, doniczka, telewizor, kubek, telefon, słuchawki, kable, tablica, głośniki, chusteczki, krem, kran, szczoteczka do zębów, pasta, lakier do włosów, perfumy (dlatego każdy tak ohydnie pachniał), obudowa, zeszyt, ołówek, szampon, prysznic, umywalka, wanna, wytłumaczył mi również rzeczy, co mają być w szkole, otóż, ławka, sala, klasa, uczniowie, dyrektorka, pielęgniarka, szafki, kartki, historia, przyroda, religia, z czego chyba się zwolnię, angielski, francuski, niemiecki, polski, plastyka, technika, chemia, fizyka, geografia, matematyka, informatyka, w-f, WOS, muzyka, markery, kreda, gąbka, to chyba tyle, a może coś więcej, okaże się. Powiedział on że będę z nim w klasie, będę z nim przebywała, itp. Będzie mnie pilnował, abym się na kogoś nie rzuciła, a ja mu tylko odpowiedziałam że będzie to dla mnie dość, dość bardzo trudne. Potem powiedział mi, że idzie on gdzieś, spytałam się go gdzie, on tylko powiedział że do ojca, i wyszedł, powiedział tylko abym, ja w tym czasie, obczaiła jak działa laptop, trak też zrobiłam, było to trudne, ale jednocześnie, ciekawe, kiedy wpisałam na klawiaturze "wampiry" wyskoczyły mi jakieś informacje, gdy włączyłam, jedno z nich, była tam jakaś legenda o nich, zaczęłam ją czytać...
Prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście o Arnoldzie Paole, osobniku podejrzanym o bycie wampirem, i chociaż historia miała miejsce w XVIII wieku, wciąż jest pamiętana na obszarze dzisiejszej Serbii. Wiele osób do dzisiaj wierzy, iż był on prawdziwym wampirem.
Prawdziwe zdarzenia dotyczące Arnolda Paole miały miejsce w latach 1727-1728 w serbskiej miejscowości Meduegna. Arnold Paole był żołnierzem służącym w armii austriackiej i wrócił do rodzinnej wioski wiosną 1727 roku. Według jego opowiadań, został zaatakowany i ugryziony przez wampira w podczas pobytu w Grecji, oraz że był w stanie go zabić. Opowiadał również, że po ugryzieniu tym zaczął czuć się dziwnie i nie mógł spać.
Wkrótce po powrocie do domu, Arnold spadł z wozu przewożącego siano, roztrzaskując sobie głowę i ginąc na miejscu.
Wkrótce po jego pochówku, okoliczni mieszkańcy zaczęli twierdzić, że widzieli Arnolda nocą w pobliżu wsi. Mówiono, że próbował dostać się wnętrza do domów, jednakże mieszkańcy trzymali drzwi zamknięte i nie chcieli wpuścić go do domów. Znaleziono również dwie martwe osoby w dwóch różnych domach, z punktowymi ranami w okolicy gardła. Wieśniacy spalili ciała a prochy rozrzucili, aby upewnić się że nie przekształcą się one w wampiry.
Czterdzieści dni po śmierci Paole, do wioski przybył z Belgradu oddział żołnierzy, którzy na wniosek starszyzny wykopali jego zwłoki. Gdy trumna została otwarta Paole leżał na plecach, lecz kiedy tylko padło na niego światło słoneczne, z piskiem zwinął się w kulę i zaległ na brzuchu. Żołnierze zaczęli strzelać ciągłym ogniem do ciała w trumnie, a następnie wywlekli je z grobu, ocieli mu głowę, spalili ciało na popiół i wrzucili je do przepływającej w pobliżu rzeki. Jeszcze jakiś czas po tych wydarzeniach w Meduegnie powtarzały się problemy z domniemanym wampiryzmem. Czy Arnold Paole był wampirem czy też nie, nie można tego powiedzieć na pewno, lecz jest to jedna z wielu udokumentowanych opowieści opisujących to zjawisko.
Zaczęłam, zastanawiać się czy była by to prawda, no bo, ja też bałam się słońca, zawsze siedziałam w cieniu i nigdy go nie opuszczałam, był to mój przyjaciel. W tym właśnie momencie, do pokoju wszedł, Kastiel, popatrzyłam na niego i zamknęłam laptopa, odruchowo, chyba, podszedł do mnie i podał mi jakieś ubrania, powiedział abym poszła, do łazienki i to ubrała, tak też zrobiłam, byłam ubrana w jakiś, poznany mi sweter, jakieś śmieszne spodnie, zwane jeansy, i jakieś dziwne buty w skórze, do tego dał mi jakąś bransoletkę, chyba.
Wyszłam z łazienki, chłopak chwile mi się przyglądał, a ja mu pokazałam że nie wiem o co mu chodzi, odpowiedział że idzie mi pokazać tą całą szkołę. Zgodziłam się, gdy wyszliśmy, zobaczyłam ze jest jeszcze noc, tak więc, poszłam, włosy miałam nadal spięte, więc ich jeszcze nie widział, poszłam z nim. Było tak ładnie, wszystko widziałam, po chwili chodzenia, powiedziałam do Kastiela.
- ej a co to.? - wskazałam w ciemny las
- ale o co ci chodzi.?
- o to co tam jest
Poszłam w tamtą stronę, on ruszył za mną, gdy weszłam w las, ZOBACZYŁAM małego śmiesznego pieska, był on w jakimś kartoniku, obok jakiejś chyba miski, która była pusta, podeszłam do niego i wzięłam go na ręce, gdy chłopak zobaczył co mam na rękach, zrozumiał, że chce go wziąć, no w końcu on tu z głodu umrze. Wróciliśmy do domu, Kastiel spytał się mnie, jak go nazwę, pomyślałam o czymś co by do niego pasowało, dowiedziałam się, że jest on rasy owczarka niemieckiego, więc dałam mu imię...
- Demon
- co.? - chyba nie zrozumiał mojej nagłej wypowiedzi
- nazwę go Demon
- aha, a jak ty się nazwiesz.?
- że co.?
- no będziesz się nazywała cały czas Morgana.? Każdy pomyśli że jesteś nienormalna
- ale ja nie mam na imię Morgana, tak mnie nazywały dzieci
- no to nie Felicita, czy jak tam
- wypowiedziałeś to dobrze, i to tez nie jest moje imię
- więc.?
- moje imię jako wampira, to Imfa, inaczej śmierć, dostałam to imię, od razu, William, potrafił przewidzieć przyszłość, więc już wiedział że wymorduję te wszystkie wioski, ale jego limit to dwa lata, i rzadko mu się to zdarzało, dlatego nazwał mnie Imfa.
- WoW
- wiem, długie miałam życie
- no dobra, to jak chcesz mieć na imię.?
- Katie
- Katie, spoko, niech będzie, nie jest takie długie, jak na nie wpadłaś.?
- nazywała się tak siostra, mojego przyjaciela, pewnie już nie żyją.
- rozumiem, okej, to idę do pokoju i zbieraj się do szkoły
- ale jak ja mam się tam zebrać.?
- wybierz sobie jakiś zeszyt, długopis, torebkę, schowaj do niej to wszystko, potem poszukaj ubrań na jutro, no i czekaj na wschód słońca.
- a jaka jutro jest pogoda.?
- chyba będzie burza a co.?
- a nic
Wyszedł, zaczęłam się zastanawiać, czy on na serio nie wiedział że mnie słońce bardzo boli.? chyba ze te czasy się nie zmieniły tylko w ludziach jak i w wampirach, i światło słoneczne ich nie boli.? Chyba tak, dobra jutro ma być burza tak.? eh, zaczęłam przeszukiwać szafę, która należała do matki kasa, ale już jej nie ma więc dali mi jej pokój, znalazłam tam jakieś czarne spodnie, chyba znowu tak jakby te jeansy, i tak zwaną bluzę, koloru brązu, z jakimś napisem, dalej znalazłam buty, w moim rozmiarze, ale fart.
Tak czekałam na przeklinany prze ze mnie poranek, znowu widziałam jak w pokoju robi się jaśniej, normalnie to musiałabym się chować, no ale cóż, w czasie czekania znalazłam jakiś czarny zeszyt, i wybrałam jakiś czarny długopis, potem znalazłam jakąś małą torebkę, zgadnijcie jakiego koloru (tak czarnego) schowałam do niej rzeczy i czekałam na Kastiela, powoli przypominałam sobie, jak wyglądałam gdy mieszkałam wtedy w wiosce, miałam te niebiesko-fioletowe włosy, białe jak mgła oczy, chwila, poszłam do łazienki, stanęłam przed lustrem, nie mam ich.? mam oczy koloru brązu, tak jak wtedy, za nim mnie przemieniono, ale fantastycznie.! jednak, nadal widzę inaczej, jak, heh jak by to powiedzieć (oglądaliście film "kobieta kot".? właśnie ta bohaterka widzi jak ona, gdy została wtedy "przemieniona", czyli widzi tak w ogromnym zbliżeniu, dźwięku, nie wiedziała normalnie, a tak na marginesie, to gdy miała oczy jak mgła to widziała tak jak wąż, czyli na ciepło i zimno, a gdy miała je czarne, to na zapach, nie na kolor, posługiwała się wtedy tylko węchem ) teraz widziałam, kolory, widziałam normalne kolory, jednak nadal widziałam w zbliżeniu, co mnie wkurzało, po chwili, wróciłam do pokoju, i zastanawiałam, się jak ja sobie mam poradzić w tłumie ludzi, akurat wtedy gdy jestem głodna, ciekawe czy są tam wampiry. Zapytam się Kastiela, o "wilku mowa", właśnie wszedł do pokoju.
- chodź
Poszłam za nim, weszliśmy chyba do kuchni, która była tylko dla ozdoby, heh, wszedł do niej, wziął taki sam kielich, i dał tam jakąś tabletkę, potem zalał to wodą, a ona się rozpłynęła i zamieniła wodę w czerwień. Popatrzyłam chwilę, zrobił tak jeszcze dwa razy, jeden kielich dał mi, a drugi swojemu ojcu który przyszedł, rodzina wampirków he.? tyko bez matki, podobno jej mąż, czyli ojciec kasa, nie zmienił jej ponieważ nie zdążył, miała wypadek i zginęła na miejscu, a przemienia się w wampiry dopiero wtedy jak one jeszcze żyją, ja nigdy nikogo nie przemieniłam, nigdy nie mogłam się powstrzymać od pragnienia. A wracając, Kastiel, dał mi jeszcze jakąś kurtkę, również w skórę, założyłam ją, wziął on parasol, no dwa, jego ojciec podobno jechał do pracy, czyli do miejsca, gdzie bada stare przedmioty, tak znalazł mnie, ale nie jestem stara. Wyszłam z kasem, szliśmy normalnym tempem, z tego co się okazało, moje moce nie miały jeszcze odpowiedniej siły, abym mogła na nowo być sobą, czyli tą najsilniejszą, musiałabym wypić ludzką krew, i to w dużych ilościach. Doszliśmy pod tą całą szkołę, od razu wyczułam te okropne zapachy, jezu, wszyscy się tu perfumują.? jednak gdy weszliśmy na jej teren przestałam je czuć, chyba dlatego że jestem w ich otoczeniu, chyba, jednak gdy tylko one zniknęły, poczułam zapach krwi, po chwili zapytałam się cicho Kastiela, tak cicho aby tylko on mógł to usłyszeć, no chyba że jest tu więcej wampirów.
- kas, ile osób zabiłeś.?
- a skąd to pytanie.?
- od tak
- trzy, nadal widzę ich martwe ciała, które zostawiłem na ulicy
- em, mogę się ciebie trzymać.?
- a co.? podobam co się.?
- nie debilu, jestem taka spragniona że musi mnie ktoś trzymać bo rzucę się na pierwszą lepszą ofiarę.!
- spoko, trzymaj się silniejszego - złapałam jego rękę, możemy nawet wyglądać jak para, chce przejść na "dietę"
- są tu inne wampiry.?
- tak, ale tylko jakieś dziesięć.
- tylko.?!
- a co.?
- jedyny wampir, jakiego znałam to był William, no i jego jeden brat, no i wy, nikogo innego nie znam, nawet nie wiem jak was wyczuć rozumiesz.!
- dobra rozumiem, będę cie ostrzegał, ale najpierw cię przedstawię
- komu.?
- mojemu przyjacielowi, jest on wampirem, dłużej ode mnie o jakieś dwadzieścia lat, ale wiesz, niczym się nie różni ode mnie, tylko w wyglądzie.
- aha, a gdzie on jest.?
- tam
Podeszliśmy do chłopaka, o białych włosach, z czarnymi końcówkami, z jednej strony, ubrany był, dość dziwnie, czyżby styl wiktoriański.? Kiedyś się tak ubierałam jak była taka moda, oczywiście, podeszliśmy do niego, on tylko spojrzał na Kastiela, a potem na mnie, trochę się wzdrygnął, ciekawe czy mnie rozpoznał, po zapachu, że jestem deothe, to znaczy wampirem. Kas zaczął.
- Lys, to jest Katie, Katie to jest Lysander.
- miło mi - odpowiedziałam, as on odpowiedział.
- dla przyjaciół, Lys.
- tak więc, lys pomożesz mi ją oprowadzić.?
- rozumiem że jest nowa tak.?
- taaaa.....
- zapisałeś ją.?
- nieeee......
- a masz zamiar.?
- taaaa.....
- Kas mogę na słówko.? na osobności.?
- taaaa.....
I odeszli nie słuchałam, nie chciałam ich słuchać, myślałam tylko, aby się na kogoś NIE rzucić.!
Kastiel
- Kastiel, skąd tyś ją wziął.? jest nową zdobyczą.?
- nieeee.....
- więc.? wiesz że ona nie jest wampirem prawda.?
- taaaa.....co, nie, ona jest wampirem.
- co.? przecież od razu czuć, że nim n nie jest - spojrzał na nią, eh.
- nie jest stąd.
- czyli, tłumacz się
- em, mój ojciec wczoraj zakpił trumnę, która znaleziono na dnie jeziora, czy jakoś tak, gdy ją otworzył zobaczył lalkę, jednak gdy wrócił tam ze mną już jej nie było, okazało się że ona była żywa, on też nie wyczuł że jest wampirem.
- ale, ile ona ma lat.? jak długo tam była.?
- czekaj.!
- coś się stało.?
- hmmm, mówiła coś o jakiejś legendzie chyba wioski, Avalen, Avalun...
- Avalon.
- taaaa.....
- legenda o wampirzycy z wioski Avalon.?
- taaaa.....znasz ją na pamięć tak.?
- tak, jednak, ona tak wcale nie wygląda.! chyba że się zmieniła....
Katie
Czekałam aż skończą gadać, gdy zobaczyłam kątem oka, jak Lys, zrobi bardzo, ale i to bardzo zdziwioną minę, zrozumiałam ze nie wiedział że jestem wampirem, podeszłam do nich, chyba przerywając Lysowi.
- Kas długo jeszcze.? masz mnie oprowadzić. pamiętasz.? - chwyciłam jego rękę.
- Katie, weś mu odpowiadaj bo ja nie pamiętam - złapał się za głowę, spojrzałam na białowłosego
- okej....więc.? jakie masz pytania.?
- ile masz lat.?
- 17 - uśmiechnęłam się
- pytam się na serio
- około 621
- jezu....ty jesteś ta Morgana z legendy Avalon.?
- eh, Morganą nazywały mnie wtedy dzieci, więc taki mi dali przydomek, naprawdę miałam na imię Imfa, no tak zostałam nazwana jak zostałam deothe to znaczy wampirem, a przed tym miałam na imię Felicita, wyprzedzając twoje pytanie, urodziłam się w roku 1410, przemienił mnie wampir William. Coś jeszcze.?
- yyy.....wymor....
- tak, wymordowałam te wszystkie wioski, i okolice, w trumnie byłam zamknięta na głodówkę, dlatego teraz trzymam się ręki Kasa, ponieważ nie mogę wytrzymać. - wypowiadając po kolei przyspieszone odpowiedzi, wymieniałam je na palcach.
- yyy.....czy, ty.....
- na więcej pytań nie mogę odpowiedzieć
- rozumiem, więc, ja mam 37 lat, jestem starszy od kasa o 17 lat, urodziłem się tutaj, kiedy moda była wiktoriańska, więc się na niej zatrzymałem.
- dzięki, nie musisz więcej mówić, ja ten czas spędziłam w trumnie, he he he - zaśmiałam się sztucznie, po chwili, Kastiel powiedział że pójdziemy do pokoju gospodarzy, tam mnie zapisze, itp.
Weszliśmy do pokoju, w środku był człowiek, i tylko on, złapałam się mocniej ręki Kasa, ten tylko się zaśmiał, ta też mi jest do śmiechu, że aż umieram. Był to chłopak, włosy miał koloru jasnego blondu, oczy miał miodowe, chyba, okej, nie spotkałam jeszcze takich, miał na sobie koszulę, koloru bieli z niebieskim krawatem i te jeansy, co to za moda z nimi.?! Mniejsza o to, Kas jak go zobaczył, tylko napiął mięśnie, chyba się nie lubią, kas coś tam do niego mówił nawet na niego nie patrząc, ja tylko ich obserwowałam, ten chłopak się na mnie patrzył, czułam się dziwnie. Po chwili, chyba było już wszystko załatwione, dowiedziałam się że ma on na imię Nataniel, jest głównym gospodarzem szkoły od bardzo dawna, i że ja nie muszę już niczego załatwiać, okej, nawet nie wiedziałabym chyba co miałabym zrobić. Potem, poszliśmy na lekcję, pierwsza była historia, usiadłam z tyłu w ławce z Kasem, wszyscy się na mnie patrzyli, a ja tego nie mogłam znieść, jezu, jaka ja jestem głodna.! tak bardzo, bardzo, głodna.! Usiadłam przy ścianie, za jakąś dziewczyną, która siedziała z Lysandrem, również miała białe włosy, i podobny strój, odwróciła się, przez moje ciało przeszły ciarki, słyszałam jak bije jej serce, matko, jak ja jestem głodna, odezwała się.
- hej, jestem Rozalia. - podała mi rękę, również jej podałam, mówiąc przy tym.
- miło mi, jestem Katie.
- Fajne imię, masz fantastyczne paznokcie.! nosisz tipsy.?
- yyy....nie. - co to jest.? No rano, mi się nudziło więc wzięłam te, lakiery do paznokci, jakieś ozdoby i pomalowałam je no...
Dziewczyna chwyciła moją rękę, i zaczęła się jej przyglądać, potem nie chciała puścić, oczywiście nawet nie wyrywałam ręki, tylko czekałam, rozumiem, że to nie codzienność, Kastiel się w końcu odezwał, chyba zauważył ze już nie wytrzymuje.
- Roza, zostaw ją.
- a to niby czemu.?
- możesz mnie puścić.? - odezwałam się, ledwo.
- yyy, tak jasne - wykonała czynność
- dzięki - powiedziałam krótko, do sali wszedł ten nauczyciel, mamy historie tak.? okej, wyciągnęłam zeszyt, i ten długopis, przygotowałam się do zapisywania, oczywiście, kiedyś zapisywało się wszystko inaczej, teraz, z tego co się dowiedziałam, moje pismo jest używane w Japonii, no ale cóż, potrafię odczytać te wszystkie wyrazy i to co pisze nauczyciel, lecz zapisać to już nie. Pod koniec lekcji, moja strona wyglądała tak :
Tak, gdy Kas, zobaczył moją kartkę, aż mu oczy wyleciały z orbit, wskazał długopisem na mój zeszyt, poruszyłam ramionami, że nie wiem o co mu chodzi, ten tylko zrobił "face palma" po chwili odwróciła się Rozalia, gdy zobaczyła moje zapiski, wyrwała mi zeszyt z przed nosa i przyglądała się mu, ja się tylko uśmiechnęłam niewinnie, oddała mi mój zeszyt, tylko odetchnęłam z ulgą, gdy nauczyciel, powiedział że mamy zrobić sami zadanie, to się zaniepokoiłam, bo nic z tego nie umiałam, to była historia, za nim JA SIĘ URODZIŁAM.! nie wiedziałam kompletnie o co chodzi, jednak, pytanie nie było trudne, odpowiedziałam na nie ledwo, gdy pan, kazał nam odłożyć długopisy tak też zrobiłam, a on zaczął chodzić po klasie i sprawdzał czy wszyscy mają dobrze zrobione to zadanie, zatrzymał się na mnie, moja odpowiedź wyglądała tak...
それは、その症状が人間開発のこの段階で歴史と関連分野を研究しているだから歴史の学者のための最も重要な問題は、文化の起源に関するものである。科学者たちは、一般に、約1,5-1万年前、現代人の祖先は工具を生産するだけでなく、それらを使用するには、私は火をするだけでなくできたと言ってに同意するものとします。科学としての考古学は、私たちの祖先が残した物的証拠の研究である。これに基づき、科学者たちは、時には礼拝の形式、従って精神生活を定義し、日常生活を再生し、建物を再構築しようとしている。
約30万。ヨーロッパの地域で数年前には、ネアンデルタール人(ホモneandertalensis)私たちの遠い祖先が現れた。彼はハンターだった、とも彼のために利用可能な食料を収集し、洞窟に住んでいた。埋葬のプリザーブド痕跡が彼の信念を証明する、と確かに彼の感度のためにも。
進化のチェーン内の次のリンクは、当社の直接の祖先だった - 賢い人(ホモ·サピエンス·サピエンス)は、多くの場合、クロマニョン人(遺骨を見つけるための場所)の男と呼ばれている。彼は約住んでいた。100から130000を。数年前、かなりの複雑さ(石、ホーン、骨、木材)のツールを生産し、またオーストラリアやアメリカ移入徐々に移行し始めた(約20のthousを。年前)。急激な気候変動(地球温暖化、溶融氷河や海面上昇 - 12から10000 BC)の結果、大陸との間で、個々の土地に私たちの祖先は、独立した生活を送ることを開始した、このように通信が中断されました。
Gdy nauczyciel to zobaczył, wziął mój zeszyt i zaczął przeglądać moje zapiski, wyglądało na to, ze cała klasa, wstała i chciała spojrzeć do mojego zeszytu, ja na to nie zbyt zwróciłam uwagę, czekałam na jego reakcję, po chwili, usłyszałam dźwięki podziwu i różne komentarze, typu "co to za język.?" gdy pan się odwrócił, w ich stronę wszyscy usiedli, a on odezwał się do mnie ponownie, się odwracając.
- czy ty robisz sobie jakieś żarty.?
- nie proszę pana, nie jestem stąd i umiem mówić, czytać po polsku, ale nie potrafię pisać.
- jesteś z Japonii.?
- tak. mieszkałam tam dłuższy czas, ale przeprowadziłam się tu.
- niech pan ją zostawi w spokoju, przeprowadziła się do mnie, jest to moja kuzynka. - odezwał się Kas. Wszyscy zrobili reakcję podziwu, a niektórzy nawet zagwizdali.
- to prawda.? - zapytał się mnie nauczyciel
- taaaa.....
- dobrze, niech wam będzie. Nawet odpowiadacie podobnie. - okej.
Rozbrzmiał dzwonek, wyszłam z Kasem na tak zwaną "przerwę" szłam z nim korytarzem, gdy zaczepili nas jacyś chłopcy, a ja trzymałam się jeszcze mocniej ręki Kasa. Odezwali się
- naprawdę jesteś jego kuzynką.? - zapytał chłopak o niebieskich włosach, o matko, no ja się pytam co to za moda.?!
- taaaa.....
- faktycznie odpowiadają tak samo - odezwał się chłopak o "nareszcie" normalnym kolorze włosów, czyli o czarnych włosach.
- jak mas zna imię.? - zapytał niebieski
- Katie
- jestem Alexy, a to jest mój brat Armin
- taaaa....., Katie, mój ojciec po ciebie przyjechał - odezwał się Kastiel
- po co.? - zapytałam się go zatrzymując się
- musi ci coś dać, i auć, zaraz mi wyrwiesz rękę - mówił zerkając na rękę, prawie rozpruwałam materiał, Alexy, gdy zobaczył moje paznokcie, miał podobną reakcję do białowłosej Rozalii, jednak bez odbierania mi ręki.
- jakie ty masz paznokcie.!
- yyy, to nic
- nie no.! nosisz tipsy.?
- nieeee.....
- dobra dajcie jej spokój.! - odezwał się Kas.
- dobra, to do zobaczenia.!
Krzyknęli i odeszli, razem z Kasem wyszłam na pole, nadal lekko padało, założyłam kaptur i szłam dalej, faktycznie był jego ojciec, powiedział ze musi mnie gdzieś zabrać, więc pożegnałam się z Kasem, i wsiadłam do tak zwanego "auta", Kas wrócił, do szkoły, a ja zaczęłam się rozglądać, odezwał się.
- zabiorę cię do....
Dobra.! miał być krótki, ale się okazało że nie jest.! xD mój palec nawet dobrze pisze, jeżeli jest błąd i go nie zauważyłam ( tu się powtarzam ) to przepraszam, najwyżej później go poprawię. Pisałam ten rozdział dobre dwie godziny, palce bolą, a kręgosłup ledwo trzyma się prosto, jest godzina 23:30, tak więc, Branoc.!
Ktoś to w ogóle czyta. ?
OdpowiedzUsuńPrzyjechała ciocia z Londynu i nie skomentowałam. Fabuła super :) czekam n next
Usuń