środa, 18 lutego 2015

Księga 1

 Poczułam jak ktoś porusza trumną, jednak nikt jej nie otworzył, za to, chyba ją podniósł. Jednocześnie uświadomiłam sobie, że nie pamiętam, jak wyglądam, i nie pamiętam twarzy, znanych mi ludzi sprzed tych wielu lat. Pamiętam tylko jedno imię, William, oczywiście nie zapomniałam, jak się nazywam, w którym roku się urodziłam, i nigdy, nigdy nie zapomnę, że jestem śmiercią, nigdy nie zapomnę, tych ludzi które zabiłam, nie zapomnę nazwy mojej wioski, czyżby Avalon.? Tak, tak nazywa się ta wioska, w której się urodziłam, i w której wszystkich wymordowałam. A wracając, i pomijając te przykre i za razem pyszne dni, jestem strasznie głodna, przy pierwszej okazji, wbiję swe kły, w coś pięknie pachnącego. Poczułam jak skrzynia się poruszyła, czyżby podnieśli tą ciężką trumnę.? Po chwili, przestałam lekko czuć zapach, wody, tej słonej ohydnej wody, a za to poczułam taki smród, coś śmierdziało, jak by coś się spaliło, chyba że palą kogoś na stosie, to inna rozmowa. Podczas mojego rozmyślania, poczułam, że trumna jest odkładana, a mną trochę porzucało, jak z zabawką, w pudełku. Potem się poruszyło, i zaczęło coś drżeć, ale co to jest.? Tego nie wiem, no są to inne czasy, więc, to dla mnie nowość. Po około, dziesięciu godzinach, o ile dobrze zapamiętałam, no w sumie nawet szybko zleciało, poczułam jak jestem wnoszona, do jakiegoś cieplejszego miejsca, i tak, tak, tak, poczułam ciepło, w sensie że jego zapach, a po drodze.? Czułam zapach człowieka, jednak mnie to obrzydzało, bo pachniał okropnie.! Każdy z tych którzy mijali moją trumnę, a po drodze czułam jak cała ona się trzęsie, i mną rzucało, a jeszcze do o koła cały ten smurd spalania.! Eh szkoda gadać. Jednak, wracając, poczułam, jakiś podobny zapach, jednak nadal obrzydzający, niestety nic nie słyszałam. Po jakiejś godzinie, poczułam jak ktoś chce otworzyć trumnę, czyżbym była w końcu wolna.? Kto jest na tyle odważny i głupi, aby wypuszczać na wolność śmierć.? Chyba, że, że ten osobnik nie wie, kto jest w środku...? Ale otworzył, na chwilę, miałam zamknięte oczy, dawno ich nie otwierałam, i to jeszcze w świetle, ale światło o tej porze.? Nie pachnie to jak pochodnia, czy świeca, jednak nic nie pachnie. Poczułam ten smród, jednak nie był to człowiek, chyba był to deothe, ale czemu tak odrażająco pachnie.? Usłyszałam jego głos, jednak nie dałam znaku "życia".
- c-co to jest.?! - głupek - ale fantastyczne zjawisko.! Muszę wszystkim powiedzieć.!
I odbiegł, gdy usłyszałam jakieś zamykanie, chyba drzwi, otworzyłam powoli oczy, ale razi.! Ale, co to jest za miejsce.? Nie ważne, szybko wyszłam z trumny, o dziwo moje mięśnie mogą się poruszać, na ostatkach sił, poszłam za jakąś chyba ścianę, ale to będzie złe miejsce na zabawę w chowanego, hmm, to coś na górze, chyba się dość dobrze trzyma jak na mnie, która waży jakieś 40 kg.? Nie jadłam nic przez stulecia, i jestem deothe, która została przemieniona jak była głodna, i szczupła, że było widać jej kości.? Otóż, wskoczyłam, na owe światło, było trochę ciepłe, jednak nie przeszkadzało mi to. Gdy się chwile rozglądnęłam, nie mogłam poznać wielu rzeczy, czyżby bogacz.? Z resztą, gościu który otworzył trumnę, wrócił jeszcze z kimś, czyżby też z deothe.? Tak, ten sam, zapach, jednak tak samo odrażający. Zaczął się rozglądać, pewnie mnie szukał, po chwili, chłopak za nim, który, nie zrozumiale dla mnie, miał czerwone włosy, zaczął się z niego śmiać. Wyglądał na, siedemnaście lat, ale na pewno NIE był starszy ode mnie. (xD) Po chwili usłyszałam jak, czerwony osobnik, zaczął mówić.
- i co mi chciałeś pokazać.?
- w tej trumnie, którą kupiłem, była idealnie zrobiona lalka, jak żywa.!
- no i co.? Wyparowała.?
- nie, na pewno nie.!
- pewnie była zniszczona i zamieniła się w proch. - parsknął śmiechem, nie mam zamiaru być tak traktowana.!
Zeskoczyłam z światła, w mojej sukni, i spiętych włosach, starszy mężczyzna, oglądał trumnę, a chłopak o czerwonych włosach, odwrócił się i wpadł na mnie, wywrócił się do tyłu, zrobił ogromny huk, i przyciągnął uwagę starszego, spojrzeli na mnie. Starszy do mnie podbiegł, jednak zatrzymał się obok czerwonego, pomagając mu wstać. Przyglądałam im się, jednak starszy się odezwał.
- t-ty żyjesz.?
- który mamy rok.?
- 2014, a-ale jak się tam znalazłaś.?
- macie książki, z legendą wioski Avalon.?
- t-tak, tam - wskazał palcem, trochę obok mnie, odwróciłam się i poszłam w tamtą stronę, moja suknia ciągnęła się za mną, gdy znalazłam książkę, której szukałam, sprawdziłam czy legenda się zgadza, oczywiście że tak, była tam legenda, jak znalazłam się w owej trumnie, nawet z szczegółami, o moim ubraniu, wyglądzie, czasie, z jakiego powodu, jednak nie było tam więcej informacji, o mnie. Razem z książką, wróciłam do zaskoczonych osobników, szłam w zwykłym tempie, nie miałam siły na używanie mocy, byłam wyczerpana, ledwo stałam na nogach. Podałam im książkę, szybko ją przeczytali, zerkając na mnie po chwili, gdy skończyli czytać, zaczęli się pytać.
- więc ile ty masz lat.? - zapytał czerwono włosy.
- jeżeli teraz dobrze obliczyłam, to około...621
- ależ to niesamowite.! powiedz kim jesteś, jak się czujesz, opowiadaj, o swoim życiu.!
- zostałam przemieniona w roku 1410, miałam wtedy wyjść za mąż w wieku 17 lat, jestem deothe, czuje się fatalnie, i nie mam zamiaru opowiadać o swoim życiu, i jestem głodna, i to bardzo.
- czyli ile siedziałaś w tej trumnie.? - zapytał starszy, czerwonowłosy gdzieś poszedł
- około 304 lat
- jak masz teraz na imię.?
- miałam na imię Felicita, jednak po przemianie, przybrałam imię Imfa, potem nazywano mnie Morganą.
- jest legenda, o czarodziejce Morganie, która wymordowała wioski, i posługiwała się czarną magią, ale jest to tylko bajka.
- ależ, nie, wymordowałam wszystkie wioski w okolicy Avalonu, posługiwałam się czarną magią, a dzieci nazywały mnie Morganą.
- jak miał na imię twój stwórca.
- do czego zmierzasz.? - po co mu była ta informacja.?
- chce wiedzieć wszystko.!
- był to William, gdyby nie on, nie było by wtedy już króla, z tego co wiedziałam, i z tego co opowiadał, miał, lub nadal ma, trójkę braci, Ayato, Kanato i Sabato. Wyprowadzili się oni, za nim ich poznałam, jednak jednego nawet widziałam.
- (zamilkł)
- jestem głodna.!
- co chcesz zjeść.?
- ty sobie żarty robisz.? Jestem deothe, no chyba że już to inaczej nazywacie, żywię się krwią.
- yyy, wybacz nie wiedziałem, tylko teraz deothe nazywane są wampirami, posiadającymi różne umiejętności.
- ale wy nie możecie nimi być, pachniecie, jak zepsute mięso.
- bez urazy ale ja pachnę pysznie.! - podszedł do mnie, czerwono włosy w jakimś szklanym kieliszkiem, z napojem w środku, koloru czerwieni.
- co to jest.? - zapytałam, wskazując na napój, który przyniósł.
- pij. - wyciągnął rękę z kieliszkiem w moją stronę.
- co to jest.?!
- coś co zaspokoi głód
Wzięłam to do ręki, na początku, picia, tego, było mi nie dobrze i prawie to wyplułam, jednak faktycznie zaspokoiło to mój głód.
Smakowało to okropnie, nie była to krew, dlatego nie przypadło mi to do gustu, jednak wypiłam całość, byłam strasznie głodna, oddałam kieliszek, ten go wziął, jednocześnie łapiąc mnie za rękę, ja upadłam, z taką siłą mnie przyciągnął, aby zrobić to specjalnie, kieliszek się rozbił, a ja ledwo trzymałam się na nogach, gdyby nie to że jestem "wampirem" to bym zemdlała. Na ostatkach sił, wstałam, ledwo, i spytałam się go co on wyprawia, ten się zaśmiał, i pokazał rękę, miał lekkie nacięcie, jednak z powodu że jest on również wampirem, nie krwawił, tylko rana szybko się zagoiła, a ja spojrzałam na pazury. Po czym spytałam się, czy mogłabym na chwilę, odpocząć, odpowiedzieli ze tak, udałam się za czerwonowłosym chłopakiem, na górne piętro, wpuścił mnie do pokoju, po czym wszedł za mną, powiedział, żebym usiadła na TYM łóżku, tak też zrobiłam, a on zaczął coś grzebać, na szafkach. Odezwałam się.
- jak masz na imię.?
- Kastiel
- czego szukasz.?
- czegoś zabawnego
Po chwili się odwrócił z czymś czego nie znałam, jak by jakaś sztabka, rzucił nią we mnie, gdy tylko tego dotknęłam szybko to rzuciłam, i zaczęłam "chuchać" w miejsce zetknięcia, butem, odsunęłam to od siebie, które leżało na podłodze i odezwałam się.
- to miało być zabawne.?
- dla mnie....
- jezu człowieku ile ty masz lat.?
- siedemnaście
- ja pytam się poważnie
- 20
- serio.?
- tak, nie jestem taki stary jak ty
- ta, ani taki mądry jak ja.! - przy wypowiedzeniu zdania, wskazałam na głowę.
- wiesz, co kazał mi przekazać mój ojciec
- co.?
- że jutro masz iść ze mną do szkoły.

2 komentarze:

  1. Moje serce się raduje dałaś osoby ze sf już Cię kocham hahaha <3 rozdzial cudowny i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń

możesz pisać, koment. nawet jeśli nie masz konta ;)
nie trzeba dziękować :)